Jeśli Kalifornia i Teksas byłyby odrębnymi państwami, zajmowałyby kolejno piąte i dziewiąte miejsce w rankingu największych gospodarek świata. Trzeba zatem zaznaczyć na samym początku, że nie są to przypadkowe regiony, ponieważ mają realny wpływ na globalną ekonomię. Co więcej, stany te są najludniejsze, zajmują czołowe miejsca pod względem powierzchni i są bardzo wyraźne kulturowo. Wszystko to sprawia, że można dostrzec małą rywalizację i przytyki między ich mieszkańcami. Nie da się też przejść obojętnie koło faktu, że Kalifornia to tzw. blue state rządzony przez demokratów, natomiast Teksas to typowy „red state” z republikanami u władzy. To sprawia, że potyczka między nimi jest bezpośrednim starciem dwóch całkowicie odmiennych stylów sprawowania władzy i podejścia do polityki społeczno-gospodarczej.
W swojej historii oba stany co jakiś czas trafiały z rąk do rąk. Przewinęli się tam Indianie, hiszpańscy kolonizatorzy, a w XIX wieku przez krótki okres Kalifornia i Teksas należały do niepodległego Meksyku. W wyniku tych burzliwych stuleci i dużej liczby osadników przybyłych na te tereny oba regiony charakteryzują się zróżnicowaniem etnicznym, religijnym i językowym.
Kalifornia jest różnorodna również pod względem geograficznym. W środkowej części stanu leży rozległa Dolina Kalifornijska, która z każdej strony jest otoczona górami. Wysoki wskaźnik mechanizacji, zastosowanie najnowszych technologii i długi okres wegetacyjny sprawiły, że od 1947 roku Kalifornia niepodzielnie dominuje w produkcji rolnej nad resztą kraju. Na zachodzie stanu rozciąga się długa linia wybrzeża z Pacyfikiem. To tam, w Dolinie Krzemowej znajduje się centrum nie tylko amerykańskiego, ale też światowego sektora zaawansowanych technologii. Kierując się na południe, docieramy do Los Angeles będącego sercem amerykańskiego kina i symbolem rozrywki. Dodajmy do tego idealny klimat (czasem trafią się pożary albo trzęsienia ziemi), zew amerykańskiej wolności i na pierwszy rzut oka mamy raj na ziemi.
Co na to Teksas? Wbrew popularnym opiniom, nie samą prerią i pyłem Teksas żyje (warto zwrócić uwagę, że jest ponad 2 razy większy od Polski). Oglądając ten stan na zdjęciach satelitarnych, od razu rzuca się w oczy podział na 2 prawie równe części: zachodnią, czyli tę suchą (12% Teksasu stanowi pustynia) i wschodnią – wilgotną. W tym przypadku nasze oczy nas nie mylą. Na zachodzie, gdzie znajduje się wybrzeże Zatoki Meksykańskiej i największe miasta w regionie panuje klimat podzwrotnikowy. W zachodniej, bardziej kontynentalnej części, zobaczymy ten kanoniczny Teksas z filmów, gdzie deszcz jest rzadkością. Stan okazuje się bardzo hojnie obdarzonym przez naturę i potrafi w pełni z tego korzystać. Przewodzi w produkcji ropy naftowej i gazu ziemnego (odpowiednio 43% i 25% całkowitej produkcji). Ponadto na wyróżnienie zasługuje obecność centrum kosmicznego (znane wszystkim „Houston, mamy problem”) czy rolnictwo wysokotowarowe.
Podsumowując, oba stany są gospodarczymi hegemonami, posiadają niezwykłą historię i potencjał na tworzenie nowej. Pytanie brzmi, co politycy robią (lub mogą zrobić), aby im w tym pomóc.
Polityka społeczno-gospodarcza prowadzona przez Kalifornię i Teksas znajduje się dokładnie na dwóch przeciwnych biegunach. Teksas to skrajnie ograniczona rola rządów w życiu mieszkańców, natomiast władze Kalifornii starają się pełnić funkcję opiekuna obywateli. W szczególności wskazują na to wydatki i przychody na mieszkańca. W 2019 roku, w stanie rządzonym przez republikanów był to wydatek 10024 USD przy przychodzie 9997 USD. Demokraci natomiast więcej wydawali – 16145 USD, ale mieli z czego, ponieważ przychód na mieszkańca wyniósł 16879 USD. Sytuację można przedstawić poprzez przeanalizowanie, na co konkretnie oba stany wydawały fundusze i skąd czerpały swoje przychody
Od razu w oczy rzuca nam się zerowy przychód z podatku dochodowego w Teksasie. W USA jest aż 9 stanów o takim statusie prawnym. Czy pozytywnie wpływa to na poziom życia mieszkańców? Jest to debata bardzo kontrowersyjna w kontekście ideologicznym. Z jednej strony niewątpliwie przyciąga to kapitał z innych stanów, który potem przekłada się na więcej miejsc pracy i nowe inwestycje. Z drugiej jednak, skutki takiej polityki możemy dostrzec w pierwszym wykresie, w którym wydatki na usługi publiczne są aż dwa razy mniejsze. W Teksasie aż 18,4% obywateli nie posiadało ubezpieczenia zdrowotnego w 2019 roku (najwięcej w całych Stanach Zjednoczonych). Natomiast w Kalifornii było to tylko 7,7%.
Uwagę przykuwa także przychód na mieszkańca z podatku od nieruchomości, który jest nieco wyższy w Teksasie. Powodem tego jest podatek od nieruchomości w sięgający 1,6%, podczas gdy w Kalifornii jest to tylko 0,7%. W tym wszystkim warte odnotowania jest to, że średnia wartość nieruchomości w złotym stanie jest ponad dwa razy wyższa, bo na poziomie 552,800 USD. Teoretycznie, w otoczeniu niższych podatków zakup własnego mieszkania powinien być nieco bardziej przystępny. Rynek nieruchomości jest jednak dużo bardziej złożony, a wpływ na taki stan rzeczy mają między innymi: skomplikowane regulacje prawne, opłaty za przeróżne zezwolenia (planowanie, budowę itp.) czy w końcu sama podaż gruntów nadających się na zagospodarowanie.
To nam pozwala przejść do kluczowej różnicy między tymi regionami, czyli kosztów życia. Teksas jest tańszy i bardziej przystępny dla Amerykanów. Jednym z głównych czynników powodujących ten stan rzeczy jest właśnie polityka gospodarcza pozostawiająca więcej pieniędzy w portfelach mieszkańców. Mimo że przychód na mieszkańca w Kalifornii jest zdecydowanie wyższy, to w Teksasie siła nabywcza naszych pieniędzy jest wyższa. Ponadto Kalifornia zmaga się z ogromnym problemem bezdomności – 0,41% społeczeństwa nie ma dachu nad głową. W Teksasie jest to 0,09% mieszkańców.
Efekty tego zdają się uwidaczniać w procesach migracyjnych między tymi stanami. Widzimy zdecydowany odpływ mieszkańców z Kalifornii, podczas gdy obywateli Teksasu ciągle przybywa. Nie tylko ludzie migrują. Oracle, Hewlett Packard czy Tesla – to tylko niektóre z firm, które przeniosły się ostatnimi czasy bezpośrednio z Doliny Krzemowej do Teksasu. Kalifornia ma mnóstwo zalet, jeśli chodzi rozwijanie i prowadzenie interesów (otoczenie prawne, finansowanie, centra badawcze i akademickie). Co więc motywuje biznesy do wyprowadzki ze start-up’owego raju? Za główne powody tego trendu uważa się zbyt wysokie podatki, coraz więcej regulacji utrudniających firmom operowanie oraz niebotyczne ceny na rynku nieruchomości. Skala na ten moment nie wydaje się ogromna, ale są to wyraźne sygnały, obok których ciężko przejść obojętnie.
Zmieniają się czasy, a rządzący muszą za tymi zmianami nadążyć. Zadanie to nie będzie należało do najłatwiejszych widząc, jak długo politycy odrzucali prognozy związane ze spowolnieniem gospodarczym. Wszystko rozwiązywano luźną polityką monetarną i nie martwiono się o jutro. W ostatnią środę Jerome Powell (prezes Rezerwy Federalnej pełniącej w Stanach Zjednoczonych funkcję banku centralnego) ogłosił kolejne podniesienie stóp procentowych, tym razem o 0,75%, nie wykluczając jednocześnie podobnej podwyżki już w lipcu. Wszyscy walczą z inflacją, co powoduje, że nad gospodarką wisi widmo recesji. Miejmy jednak nadzieję, że kryzys nie będzie długotrwały i przejdziemy przez niego suchą stopą.