- Rosyjska waluta zaliczyła skokową deprecjację mimo walki podjętej przez bank centralny.
- Rosjanie są odcinani od dostępu do zachodnich produktów i usług.
- Czy to koniec rosyjskiej giełdy?
- Wzrosty na spółkach górniczych spowodowane rajdem cen węgla.
- Złoty traci mimo interwencji Narodowego Banku Polskiego
Bez złudzeń
Po tygodniu wojny w Ukrainie bez obaw można stwierdzić, że rosyjska gospodarka jest w trakcie skoku w otchłań Nie wiadomo jeszcze jak bardzo ta przepaść jest głęboka, ale ekonomiści są zgodni, że nie ma podstaw przewidywać, by odbicie od dna miało nastąpić w krótkiej perspektywie czasowej. Przeciwnie, efekty działań Kremla najpewniej odbiją się wieloletnim kryzysem.
Sto rubli nie pieniądz
Rosyjska waluta uległa skokowej deprecjacji, co spowodowało panikę wśród posiadaczy tej waluty. Oszczędzający stracili w ciągu kilku dni znaczną część swoich oszczędności. Nieudaną walkę z rzeczywistością przeprowadził bank centralny, który podwyższył główną stopę procentową z 9,5% do aż 20%. Miało to utrzymać wartość rubla w ryzach, jednakże ciężko stwierdzić czy ta spektakularna akcja przyniosła jakiekolwiek pozytywne dla Rosjan efekty. 1 dolar amerykański wciąż jest wart więcej niż 100 rubli, co sprawia, że rosyjska waluta jest najsłabsza w historii. Ponadto, przewalutowanie oszczędności stało się w Rosji bardzo trudne, a miejscami niewykonalne, zaś handel na alternatywnym rynku walutowym wiąże się ze znacznymi kosztami.
Działanie rosyjskiego banku centralnego było również motywowane silnym zagrożeniem wzrostu inflacji. W styczniu wynosiła ona niespełna 9% w porównaniu rocznym. Dotkliwy pakiet sankcji wraz z towarzyszącym osłabieniem rubla mogą spowodować znaczne przyspieszenie wzrostu cen w gospodarce. Niektóre prognozy wskazują na możliwość szybkiego marszu stopy inflacji w kierunku 20%. Liczba 20% pojawia się również w scenariuszach przewidujących skalę spadku rosyjskiego PKB w 2022 roku. Na wskutek wojny Rosji grozi iście wenezuelski scenariusz.
Obywatele (nie) płacą
Wiele firm zrezygnowało z prowadzenia działalności gospodarczej na wschodzie. Rosjanie nie mogą zapłacić za towary swoimi kartami bankowymi, jak również nie kupią (przynajmniej przez jakiś czas) mebli w szwedzkiej Ikei, która zamyka swoje placówki w Rosji. Już kilka dni temu Apple zawiesił możliwość płacenia rosyjskim użytkownikom za pośrednictwem swoich portfeli elektronicznych. Tracąc dostęp do przeprowadzenia płatności, rosyjscy użytkownicy platform takich jak Spotify, Neflix czy Steam nie będą w stanie przedłużyć swoich subskrypcji, co spowoduje zawieszenie ich kont w tych serwisach.
Sprzedaż na rosyjski rynek zawiesiły już między innymi główne firmy lotnicze (Airbus, Boeing), motoryzacyjne (m. in. GM, BMW, Volkswagen, Volvo) czy paliwowe (Shell, BP). Wiele zagranicznych przedsiębiorstw dąży także do zamknięcia swoich zakładów produkcyjnych w Rosji, a każdego dnia pojawiają się informacje o kolejnych podmiotach wstrzymujących sprzedaż na rosyjski rynek.
Za śmierć rynku kapitałowego
Nagranie z rosyjskim ekspertem giełdowym pijącym wodę gazowaną w pamięci rosyjskiego rynku kapitałowego stało się viralem. Moskiewska Giełda Papierów Wartościowych pozostaje zamknięta od tygodnia i wciąż brak informacji, kiedy obrót akcjami zostanie na niej wznowiony. Rosjanie chwytają się wszelkich możliwych sposobów by zatrzymać odpływ kapitału. Jedną z takich metod jest nakaz banku centralnego, by brokerzy nie przyjmowali zleceń od zagranicznych inwestorów. Jednocześnie na wniosek prezesa GPW Marka Dietla Moskiewska Giełda została wykluczona z Federacji Europejskich Giełd. Podobnie dzieje się z rosyjskimi spółkami, które są wyłączane ze światowych indeksów giełdowych, a ich notowania na zagranicznych giełdach zostały również zawieszone. Zanim to nastąpiło, notowani w Londynie rosyjscy giganci uderzyli dosłownie o dno tracąc blisko 100% swojej wartości.
Inwestorzy, którzy nie zdążyli uciec ze swoim kapitałem z moskiewskiej giełdy czekają na wyrok, aczkolwiek na jego wykonanie mogą być zmuszeni poczekać jeszcze pewien okres czasu. Komuniści zawiesili notowania rynku kapitałowego na przeszło 70 lat, a odwołujący się do tradycji Imperium Zła decydenci mogą to potraktować jako ciekawe wyzwanie.
Faworytem numer jeden do szybkiego upadku jest rosyjski przewoźnik lotniczy Aeroflot, ale niemal każde rosyjskie przedsiębiorstwo jest zagrożone bankructwem. Rating wiarygodności kredytowej Rosji spadł do poziomu śmieciowego, co jest bardzo adekwatnym poziomem dla państwa, które odmówiło wypłaty zagranicznym inwestorom należnych odsetek od obligacji skarbowych. Łączna wartość niezapłaconych należności wynosi niespełna 30 mld USD.
Węgiel to jest przyszłość?
Wśród spółek notowanych na warszawskiej giełdzie panowała duża zmienność. Imponujące stopy zwrotu uzyskali inwestorzy lokujący swoje aktywa pieniężna w akcjach spółek sektora węglowego, które to były jednymi z liderów wzrostów w minionym tygodniu. Potężne zyski przynosiły także inwestycje w akcje spółek powiązanych chociażby w niewielkim stopniu z sektorem zbrojeniowym. Jedną z najjaśniejszych gwiazd był nowotarski Wojas, który rok temu zrealizował istotny kontrakt na dostarczenie obuwia dla NATO. Jednakże dość prawdopodobnym jest scenariusz, w którym już wkrótce notowania Lubawy, Protektora czy właśnie Wojasa wrócą do poziomów sprzed kilku tygodni.
Kilkudziesięcioprocentowe wzrosty kursu akcji spółek górniczych były spowodowane osiągnięciem nowych maksimów przez kontrakty terminowe na węgiel kamienny. W tym samym czasie, ceny uprawnień do emisji CO2 znacząco spadły. Prognozowane poluzowanie unijnej polityki klimatycznej może sprzyjać wydatnie polskim spółkom energetycznym, a tym bardziej spółkom górniczym.
Odpływ od ryzyka
Najważniejsze europejskie indeksy straciły w tym tygodniu po około 10% swojej wartości. Na tym tle pozytywnie wyróżnił się WIG-20, który stracił nieco powyżej 3% wyceny. Należy jednak pamiętać, że w zeszłym tygodniu warszawska giełda była jednym z najbardziej „czerwonych” rynków na świecie. Inwestorzy przesunęli swoje aktywa do surowców, których wycena – w znacznej większości przypadków – silnie wzrosła. Ropa WTI zbliżyła się do 120 USD za baryłkę, złoto przekroczyło 1950 USD za uncję, a notowania kontraktów na pszenicę w tydzień wzrosły o ponad 30%.
Inwestorzy pozbywają się również mniej bezpiecznych walut. Mimo interwencji Narodowego Banku Polskiego nie można wykluczyć że notowania EUR/PLN ustanowią wkrótce swój ATH. Względem waluty strefy euro znacząco umocniły się frank szwajcarski oraz dolar amerykański. Za dolara płacimy już około 4,50 złotych, zaś za franka i euro mniej więcej 4,90 złotych.