Zmiany klimatyczne to nie tylko CO2. Dlaczego inwestorzy powinni zainteresować się ryzykiem związanym z deficytem słodkiej wody?

Poziom mórz i oceanów podnosi się w tempie większym niż najbardziej pesymistyczne przewidywania. Według najnowszych prognoz, uwzględniających obserwowane dziś przyspieszenie topnienia lądolodów Antarktydy i Grenlandii, wzrost poziomu oceanów do 2100 roku szacuje się na 75-200 cm. Dookoła nas przybywa wody słonej, natomiast zasoby wody słodkiej kurczą się w coraz szybszym tempie. Tym, co na to wskazuje, jest chociażby fakt, że w ciągu ostatnich 100 lat straciliśmy 35% powierzchni naturalnych terenów podmokłych. Z kolei według danych ONZ, przy obecnym tempie zużycia wody, w 2030 roku zapotrzebowanie na nią będzie o 40% większe od jej podaży. Przykłady te nie napawają optymizmem. Już w 2016 roku Światowe Forum Ekonomiczne zakwalifikowało ryzyko związane z wodą jako jedno z 5 globalnych zagrożeń o najwyższym priorytecie na najbliższe 10 lat. Problemy związane z deficytem wody dotyczą coraz szerszej grupy przedsiębiorstw, a dotychczasowe prognozy nie wskazują na to, by sytuacja miała się wkrótce zmienić.

Ilość wody maleje, a problem rośnie


W ciągu ostatnich kilku lat Coca-Cola była zmuszona zamknąć 20% swoich zakładów produkcyjnych w Indiach z powodu nadwyrężania zasobów wód gruntowych w regionach, które już wcześniej miały problemy z niedoborem wody. Co więcej, spadek poziomu wód gruntowych i w konsekwencji pojawienie się deficytu wody prowadzi również do niepokojów społecznych. Z takimi właśnie trudnościami musiał zmierzyć się Newmont, czyli notowana na NYSE spółka z sektora wydobywczego, która wchodzi w skład indeksu S&P 500, będąca jednym z największych na świecie wydobywców złota. Po tym, jak w regionie Cajamarca w północnym Peru doszło do ogromnych protestów miejscowej ludności spowodowanych kryzysem wodnym, Newmont był zmuszony porzucić projekt kopalni Conga na tym terenie, wyceniany na ponad 5 mld dolarów. Według CDP (organizacji non profit) tylko w 2018 roku czynnik wodny spowodował straty dla ponad 700 największych przedsiębiorstw w wysokości ponad 40 mld dolarów. Z kolei według raportu organizacji Ceres, zajmującej się zrównoważonym rozwojem oraz współpracującej m.in. z Amazonem, wynika, że większość spółek z indeksów takich jak: MSCI World, MSCI Emerging Markets, S&P 500 czy Russell 3000 należy do sektorów z grupy średniego bądź wysokiego ryzyka związanego z deficytem wody.

Woda ma swoją cenę


W przyszłości cena, jaką firmy płacą za wodę, może drastycznie wzrosnąć, choć już dziś wydaje się ona za niska. Według S&P Global Trucost, gdyby firmy notowane na liście Fortune 500 płaciły za wodę rzeczywistą cenę, uwzględniając jej miejscowy niedobór oraz koszty środowiskowe, to ich zyski byłyby niższe średnio o ponad 10%. Najwięcej straciliby naturalnie ci, których działalność jest silnie powiązana ze zużyciem wody — zyski spółek z sektora spożywczego i tytoniowego zmalałyby aż o 75%!

Czy dane nas uratują?


Co, w obliczu narastających problemów, mogą zrobić inwestorzy? Odpowiedź wydaje się oczywista — to, co robią najlepiej, czyli zwiększać swoją wiedzę na temat ryzyka, by móc je uwzględnić w podejmowanych decyzjach. Nie jest to jednak proste, ponieważ analiza ryzyka związanego z niedoborem wody jest cięższa od tego związanego z emisją gazów cieplarnianych. Kluczowe znaczenie ma tutaj fakt, że wyemitowanie do atmosfery dużej ilości CO2 będzie miało podobny skutek dla środowiska niezależnie, gdzie tego dokonamy. W przypadku wody kryterium geograficzne jest zdecydowanie ważniejsze. Za przykład możemy podać dwa miasta w Indiach. Choć obydwa — Jaisalmer i Mawasynram leżą na północy kraju, to pierwsze z nich należy do najbardziej suchych w Indiach, a drugie plasuje się w globalnej czołówce pod względem średniej ilości opadów deszczu w ciągu roku. Oznacza to, że chcąc dobrze analizować ryzyko związane z wodą, musimy bardzo ściśle powiązać dane klimatyczne z mapą. W taki właśnie sposób z problemem analizy ryzyka chce sobie radzić Aquantix.


Aquantix to pochodzący z Montrealu w Kanadzie startup technologiczny, który swoje analizy dotyczące ryzyka związanego z ilością wodą tworzy przy pomocy sztucznej inteligencji i uczenia maszynowego. Bazuje on głównie na zdjęciach satelitarnych o wysokiej rozdzielczości, danych ze stacji pogodowych oraz na dokumentacji i raportach zdobytych metodami web scrappingu. Firma analizuje nie tylko ilość wody zużywanej przez dane przedsiębiorstwo, lecz także jej koszt, prawdopodobieństwo wystąpienia suszy bądź powodzi w danym rejonie oraz szacuje skutki finansowe po wystąpieniu takich zjawisk. A wszystko to bez konieczności korzystania z danych, których ujawnienie zależałoby od badanego przedsiębiorstwa. Ryzyko związane z niedoborem wody analizuje też Ceres — wspomniana już wcześniej organizacja non-profit z Bostonu. Przy pomocy ich narzędzia Investor Water Toolkit inwestorzy mogą powiększyć kryterium decyzyjne o doborze inwestycji o ryzyko dot. deficytu wody. Warto też zauważyć, że choć na razie rozwiązania z zakresu łączenia decyzji inwestycyjnych z analizą ryzyka związanego z wodą są domeną startupów i organizacji non-profit, to swoje narzędzie buduje także Bloomberg. Mimo że nie jest ono na razie tak rozwinięte, jak rozwiązania należące do Ceres i Aquantix, to pozwala m.in. na naniesienie oddziałów przedsiębiorstwa i ich zakładów produkcyjnych na mapę niedoboru wody.

Wzrost świadomości


Obecnie coraz częściej możemy usłyszeć o kolejnych firmach i instytucjach, które ogłaszają chęć osiągnięcia neutralności pod względem emisji dwutlenku węgla w perspektywie najbliższej dekady. Choć wypełnienie tych deklaracji jest niezwykle istotne, to samo ograniczenie emisji CO2 nie rozwiąże wszystkich problemów. Mimo że jak na razie słyszymy o nich mniej, to niestety w perspektywie najbliższych lat problemy związane z dostępnością wody będą coraz większe. Na szczęście są tacy, którzy już dziś zauważają ten problem i starają się mu przeciwdziałać. ACTIAM to jedna z dziesięciu największych holenderskich spółek zajmujących się zarządzaniem aktywami, których wartość wycenia się na blisko 55 mld euro. Cztery lata temu firma ogłosiła listę celów klimatycznych, które chcą osiągnąć do 2030 roku. Jednym z nich osiągnięcie do tego czasu neutralności ich portfela inwestycyjnego pod względem zużycia zasobów słodkiej wody. Choć była to pierwsza deklaracja tego typu ogłoszona przez dużego inwestora instytucjonalnego, to miejmy nadzieję, że w najbliższej przyszłości pojawi się ich więcej.

Zmiany klimatyczne sprawiają, że woda staje się coraz cenniejszym surowcem, co zwiększa rywalizację nie tylko o dostęp do niej, ale także o jej jakość. Analiza ryzyka związanego z niedoborem wody musi stać się integralną częścią procesu decyzyjnego w kwestii budowania każdego portfela inwestycyjnego. Bagatelizowanie znaczenia tego ryzyka będzie z roku na rok coraz bardziej boleśnie odczuwalne. Inwestorzy, którzy do tej pory nie zdawali sobie sprawy z wpływu, jaki ma dostępność wody na ich inwestycje powinni jak najszybciej się obudzić, zanim ich aktywa utoną lub wyschną, w zależności od tego, o którym miejscu na świecie mówimy.

About the author