Główny Urząd Statystyczny podał odczyty inflacyjne za luty bieżącego roku. Okazało się, że porównując z analogicznym miesiącem rok wcześniej inflacja konsumencka wyniosła 2,8%, spadła ona z zanotowanego wyniku 3,7%. To lepszy wynik niż zakładano przebijając oczekiwania analityków o 0,4 punkty procentowe. Największe zmiany zanotowały napoje alkoholowe i wyroby tytoniowe (6,7%), edukacja (9,2%) oraz restauracje i hotele (8,9%). Znikomych zmian cen można się dopatrywać żywności i napojach bezalkoholowych (2,7%) czy użytkowania mieszkania, domu oraz nośników energii (1,1). Spadek cen zanotowano w sektorze transportu, bo aż o 4%. Porównując jednak ze styczniem bieżącego roku, największy wpływ wzrostu cen można się doszukiwać w paliwach, bo aż 0,19 punktów procentowych i turystyki zorganizowanej, której wzrost wyniósł około 0,09 punktów procentowych. Pierwszy wymieniony wskaźnik można powiązać chociażby z ceną ropy, gdzie w styczniu średnia cena za baryłkę była mniejsza niż w miesiącu kolejnym. To co „ciągnęło” w dół inflację to warzywa, mięso czy odzież.
Jest to jeden z przełomowych momentów w historii, gdyż w końcu odczyt mieści się w dopuszczalnych granicach normy, gdzie bazą ma być inflacja wynosząca 2,5% z odchyleniem 1%, zatem w przedziale od 1,5% do 3,5%. Obserwujemy dane zjawisko pierwsze raz od prawie 3 lat od początków problemów inflacyjnych. Jednocześnie stopa referencyjna jest utrzymywana nadal na wysokim poziomie, przypominając – po październikowych obniżkach z poprzedniego roku wynosi ona 5,75%. Powodem jest obawa, przed nawrotami wskaźnika do wartości spoza przedziału – NBP wciąż musi dosyć ostrożnie podchodzić w tej kwestii, aby walczyć z ewentualnymi podwyżkami cen. Jednocześnie projekcja inflacji CPI na ten rok według NBP ma wynosić 3%, o 2,7 punktów procentowych mniej niż prognozowano wcześniej. Również pozytywniej analitycy spodziewają się odczytów wzrostu PKB r/r, zwiększając estymacje z 3,6% w 2025r aż do 4,2%. Jak widać prognozy nie zawsze muszą być idealne – nie da się odczytać przyszłości, a jedynie oszacować na podstawie pewnych założeń i zmian w czasie.
Początek tygodnia nie był zbyt dynamiczny, gdyż w poniedziałek (16.03) większych „turbulencji”, natomiast wtorek ukazał mocne wzrosty na WIG20, głównie za sprawą sektora bankowego w tym spółek Pekao S.A (2,15%) oraz PKO BP (3,07%) oraz spółki CD Projekt, który to osiągnął kapitalny wzrost rzędu 5,78%. Indeks zdecydowanie dobrze zareagował na lepsze, już wcześniej wymienione odczyty inflacyjne. Od środy niestety można już było zanotować lekkie spadki na giełdzie. Wydano również oświadczenie w kwestii kopalni Turów – będzie ona nadal funkcjonować aż do 2026 roku, gdyż przedłużono koncesje. Jednak po tym roku jest wysoce prawdopodobne, że nie będzie ona już mogła funkcjonować ze względów prawnych i zostanie zamknięta. Przez czwartek sentymenty na giełdzie się utrzymywały, natomiast to co zdarzyło się w piątek, nie mógł nikt przewidzieć. Indeks zaczął bardzo mocno spadać, w jeden dzień notując negatywny wynik wynoszący 2,54%. Powodem tego zamieszania były monstrualne spadki na ogromnej spółce odzieżowej LPP. Spadek wyniósł aż 35,78% a tym samym spółka straciła na wartości ogromną część kapitalizacji wynoszącą prawie 12 miliardów. Co mogło spowodować aż tak ogromny spadek w jeden dzień? Amerykańskie przedsiębiorstwo Hindenburg Research podało informacje, jakby rzekomo spółka LPP nadal prowadziła swoją działalność na terenach Rosji, pomimo że spółka miała sprzedać swoje udziały na RE TRADING OOO innemu podmiotowi. Tym samym spółka miała nie być powiązana w żaden sposób swoją działalnością na terenach tego państwa. Firma inwestycyjna zza oceanu twierdzi, że łańcuchem dostaw miał być Kazachstan, gdzie spółka miała przesłać towary sięgające wartości nawet 0,75 miliarda dolarów. Jednocześnie Hindenburg Research poinformowało, iż przyjmują oni pozycję krótką. Z drugiej strony LPP już po paru godzinach, wydało oświadczenie oraz twierdzą, iż był to zaplanowany atak dezinformacyjny, na który firma miała się przygotowywać 5 miesięcy. Tym samym poinformowano MSZ oraz Krajową Agencję Skarbową. Stwierdzili oni również, że nie są jakkolwiek powiązani pośrednio czy bezpośrednio z właścicielami spółki sprzedanej już wcześniej. Deklarują, iż raport wydany przez firmę inwestycyjną zawiera nieprawidłowe informacje oraz, że był to planowany atak, aby zyskać na spadkach kursu spółki. W ten sam dzień LPP postanowiło zawiadomić prokuraturę o potencjalnym przestępstwie. Historia amerykańskiej spółki pokazuje, że robili dosyć podobne działania – sprawdzali przedsiębiorstwa a następnie zajmowali na nich krótką pozycję, co wygląda nieco negatywnie. Z drugiej jednak strony spółka ta mocno współpracuje z organami regulującymi oraz odpłatnie przekazuje własne ustalenia do regulatora SEC, jak podaje Eryk Szmyd, analityk z domu maklerskiego XTB. Należy bacznie przyglądać się w najbliższych tygodniach spółce LPP, gdyż na pewno atmosfera będzie gorąca.
Pozostając przy Stanach Zjednoczonych indeksy miały nie lada wyzwanie w tym tygodniu. Zarówno S&P500, Dow Jones czy Nasdaq Composite notowały stosunkowo podobny kurs, z wybrzuszeniem w środku tygodnia kończąc spadkiem. Spadek pod koniec tygodnia można przypisywać spadkom spółkom technologicznym, głównie Microsoft (-2,07%), Meta (-1,57%), Apple (-0,22%), Nvidia (-0,12%) oraz Alphabet (-1,34%). Tym samym indeksy po tygodniu wyszły prawie „na zero”. Zaskakującym jest odczyt inflacyjny USA, gdzie spodziewano się wyniku rzędu 3,1%, natomiast odczytano 3,2%. Wynik ten pokazuje, że mimo utrzymywania nadal wysokich stóp procentowych w USA to muszą się oni mierzyć z ewentualną większą dynamiką cen, aby zaliczyć łagodne lądowanie. W kwestii stóp to 19 marca odbędzie się najbliższe wystąpienie FED. Wiele analityków czy dyrektorów twierdzi, że obniżki stóp aktualnie są bardzo mało prawdopodobne. W tym momencie jak podaje Bank of America nie ma zagrożenia wystąpienia stagflacji, ze względu na rekordowe napływy środków na akcje. Analitycy podają najbliższe możliwe daty pierwszej obniżki stóp procentowych w USA na lipiec bieżącego roku, i ma to być jedna z 3 możliwych cięć.
Jednocześnie warto zanotować cenę złota, która jest aktualnie rekordowo droga, gdyż jej cena wynosi 2156,8 dolarów za uncję. Wystąpiło ciekawe zjawisko, gdyż zwykle zwiększonej ceny złota możemy spodziewać się w czasach kryzysu i wysokiej inflacji, jako odpowiednik bezpieczniejszego miejsca ulokowania kapitału. Jednak spoglądając na giełdy amerykańskie, nadal możemy zobaczyć historyczne maksima na indeksach, a inflacja powoli zaczyna się normować. Jednym z wytłumaczeń jest to, że aktualnie Chiny bardzo prężnie skupują złoto – połowa dostaw płynie do kraju smoka. Innym powodem wysokiej ceny kruszcu jest przedwczesne zabezpieczenie inwestorów przed pierwszym obcięciem stopy procentowej w USA. Będąc na rynku surowców warto rzucić okiem na cenę ropy naftowej. W tydzień cena za baryłkę ropy wzrosła o 4% do poziomu 80 dolarów. Powodem jest wydany raport Międzynarodowej Agencji Energii. Rzekomo pierwszy raz od dawna popyt na przewyższyć podaż. Dziennie będzie można zanotować popyt globalny rzędu 103,1 milionów baryłek ropy do podaży oferującej 102,9 milionów baryłek ropy. Nastąpiła korekta oszacowania zapotrzebowania baryłek ropy, ze względu na estymację lepszego przemysłu w USA oraz jednocześnie wystąpi lekki problem z podażą ropy, ze względu na ograniczenie jej wydobycia przez Stany Zjednoczone.