Druga połowa XX wieku była dla Afrykańczyków okresem wielkiej nadziei oraz jeszcze większych rozczarowań. Europejskie imperia, pod naciskiem opinii publicznej oraz nabierających na sile ruchach wyzwoleńczych w samych koloniach, stopniowo zmuszane były do porzucania kolonialnych ambicji i przekazywania władzy w ręce lokalnych społeczności. Jak jednak miało okazać się później, dawni okupanci wcale nie zamierzali całkowicie porzucać swoich dawnych zdobyczy. Państwa europejskie nadal utrzymywały na terenach swoich dawnych kolonii kontyngenty wojskowe i aktywnie wspierały przychylnych im afrykańskich polityków, co pozwalało im utrzymać kontrolę nad dostępem do drogocennych złóż surowców oraz zapobiegało wpadnięciu państw afrykańskich w strefę wpływów ZSRR. Taki stan rzeczy utrzymywał się aż do niedawna, gdy do gry o bogactwa które skrywa afrykańska ziemia, dołączyło dwóch nowych graczy: Chiny i Rosja. Ci dwaj gracze doskonale wiedzą, jak wykorzystać niechęć Afrykańczyków do dawnych ciemiężycieli, oferując wizję wielobiegunowego świata. Świata, w którym Afryka może finalnie wyrwać się spod strefy zachodnich wpływów i znacząco wzbogacić, dzięki swoim cennym złożom zasobów naturalnych. Na poparcie swoich słów, Rosja i Chiny, mają dwa bardzo przekonujące argumenty, broń i juany.
Początek XXI wieku otworzył przed Państwem Środka nowe, wcześniej niedostępne kierunki ekspansji. Stały, niemal niespotykany w historii wzrost gospodarczy Chin sprawił, że z poziomu państwa “marginalnie istotnego” Chińska Republika Ludowa stała się światowym supermocarstwem przeganiając w statystykach udziału w światowym PKB takie potęgi jak Unia Europejska, czy USA. Tak potężny wzrost umożliwił Chińczykom rzucenie rękawicy Europie i Stanom Zjednoczonym oraz zakwestionowanie granic dotychczasowych stref wpływów. Chiny za główny kierunek swojej dyplomatycznej i gospodarczej ekspansji obrały bogatą w surowce naturalne Afrykę. Za początek Chińskich starań o zdobycie kontroli nad afrykańskimi zasobami można uznać powstanie w 2000 roku Forum Współpracy Chińsko – Afrykańskiej, w skrócie FOCAC. Organizacja ta zrzesza 53 kraje afrykańskie, pozwalając Chinom na koordynację swoich działań na kontynencie. Stworzyła ona podwaliny pod zapoczątkowaną w 2013 roku inicjatywę „Jeden pas, jedna droga”, która stała się jednym z najambitniejszych projektów infrastrukturalnych w historii. Chińskie inwestycje w ramach tej inicjatywy obejmują budowę portów, autostrad, elektrowni, a także rozwój sektora telekomunikacyjnego. Plan chińskich inwestycji różni się jednak znacząco od podobnych inicjatyw wdrażanych w regionie przez USA i Europę. Chińskie inwestycje, w odróżnieniu od zachodnich, finansowane są na kredyt. Sprawia to, że pieniądze, które Chińczycy ochoczo inwestują w rozwój Czarnego Lądu, wracają do Chin w postaci pieniędzy. Jeśli jednak kredytobiorca nie jest w stanie spłacić zobowiązania, to Chińczycy przejmują zastawiony majątek, którym często są złoża drogocennych zasobów, linie kolejowe lub morskie porty. Takie podejście nie tylko umożliwia Chinom utrzymywanie strategicznych pozycji gospodarczych i polepszania relacji z rządami afrykańskich państw, ale również przyczynia się do stopniowego uzależniania ich od siebie. Jednakowoż chińska ekspansja nie ogranicza się jedynie do przejmowania strategicznych elementów infrastruktury czy złóż. W 2017 roku Chiny otworzyły swoją pierwszą zagraniczną bazę wojskową. Jest nią baza marynarki wojennej ChRL znajdująca się w Dżibuti. Dzięki niej Chińczycy mogą kontrolować kluczową dla światowego handlu cieśninę Bab el-Mandab łączącą Morze Czerwone z Zatoką Adeńską. Baza wojskowa w tym regionie umożliwia zabezpieczenie kluczowego dla chińskiej gospodarki szlaku handlowego z Europą w od lat targanym przez konflikty zakątku świata.
Eksport dóbr i usług (wartości w bilionach USD), źródło: worldbank.org
Rosja realizując swoje interesy w Afryce postawiła na odmienną od Państwa Środka strategię. Nie mogąc pochwalić się takimi osiągnięciami w dziedzinie gospodarki, Rosjanie zaczęli wspierać Afrykańskie reżimy przy pomocy broni. Według Sztokholmskiego Instytutu Badań nad Pokojem (SIPRI), 44 procent broni sprzedanej w latach 2017-2021 do krajów afrykańskich pochodziło z Rosji. Posługując się zbrojnym ramieniem – firmą wojskową PMC Wagner, Rosja skutecznie utrwala swoją obecność na kontynencie afrykańskim. Oprócz klasycznego szkolenia sił zbrojnych, Rosja dostarcza broń, wsparcie logistyczne i doradztwo strategiczne dla reżimów w regionie. Sprzyjają temu nasilające się w ostatnich latach napięcia w regionie Sahelu. Przez ostatnie dwa lata jesteśmy świadkami kolejnych puczów przeprowadzanych, przez wspieranych przez Kreml generałów. Zamachy stanu w Mali, Sudanie i Nigrze zmusiły tamtejsze demokratycznie wybrane władze do rezygnacji, a ich miejsce zastąpiły łatwiejsze do kontrolowania autorytarne reżimy, na czele których stanęło wojsko. W Sudanie Rosja działała jako katalizator konfliktu, dostarczając broń i szkoląc oddziały przed rozpoczęciem wojny domowej. W przypadku wojny domowej w Libii, wsparcie PMC Wagner dla Chalifa Haftara utrwalało rosyjskie wpływy na polu naftowym, co budziło zaniepokojenie innych graczy na arenie międzynarodowej. W 2021 roku kreml wysłał swoich żołnierzy do zdestabilizowanego Mali w celu wsparcia lokalnych nastrojów antyfrancuskich. Zmusiło to prezydenta Francji do wycofania z kraju liczący 5500 żołnierzy kontyngent. Od 2019 roku Rosjanie bronią dostępu do złóż diamentów, szkolą lokalną armię i stanowią osobistą gwardię prezydenta w RŚA. Republika Środkowo Afrykańska zabiega również o stworzenie w kraju rosyjskie, stałej bazy wojskowej. Autorytarne reżimy płacą Rosjanom za ochronę, dostawy broni i szkolenia lokalnych wojsk Rosjanom za pomocą praw do wydobycia diamentów, złota, uranu i kobaltu. Z tego powodu Kremlowi zależy na dalszej destabilizacji regionu i wycofywaniu się wojsk państw europejskich. Jednakowoż po śmierci dowódcy PMC Wagner, Jewgienija Prigożyna, wraz z większością dowództwa organizacji w katastrofie lotniczej w 2023 roku, dalsza działalność Rosjan w Afryce stoi pod znakiem zapytania.
W obliczu narastających wpływów Chin i Rosji, USA i Europa starają się aktywnie kontrastować swoje działania, oferując konkurencyjne modele rozwoju. Inicjatywa B3W – Build Better World Back, ogłoszona przez Joe Bidena w 2021 roku, ma na celu zainwestowanie w infrastrukturę, zdrowie, technologię i klimat, konkurując z chińskim „Jednym pasem, jedną drogą”. Amerykanie nie są skłonni do bardziej agresywnych działań na kontynencie afrykańskim, podobnych do tych, które obecnie prowadzi kreml. Jednym z powodów niechęci do bardziej stanowczych działań bez wątpienia jest porażka interwencji zbrojnej w trakcie wojny domowej w Somalii. W trakcie działań stabilizacyjnych wojsk amerykańskich doszło do bitwy w Mogadiszu, która wyjątkowo mocno odbiła się na podejściu opinii publicznej USA do tego typu działań w Afryce. Podobną niechęcią do zbrojnego angażowania się w konflikty w Afryce odznaczają się państwa członkowskie Unii Europejskiej. Z tego powodu UE, zobowiązała się w 2022 roku do wdrożenia pakietu inwestycyjnego o wartości 150 mld euro. Pieniądze zainwestowane w Afryce mają zostać przeznaczone na rozbudowę infrastruktury i stabilizację regionu. Jednak, aby konkurować skutecznie, kraje zachodnie muszą dostosowywać formę swoich inwestycji do panującej sytuacji. Przykładem takich skutecznych działań są Włochy, które niemal od razu po wybuchu wojny na Ukrainie, wysyłały misję dyplomatyczną do Kongo i Angoli. Na czele misji mającej na celi zabezpieczenie włoskiego rynku paliw, stanął minister spraw zagranicznych Włoch – Luigi di Maio, oraz prezes koncernu energetycznego ENI – Claudio Descalzi. Ich celem było rozpoczęcie współpracy przy wydobyciu gazu ziemnego w tych krajach i jego dostawach do Włoch. Zaowocowało to zmniejszeniem udziału rosyjskiego gazu na rynku włoskim z 40 do 25%. Niemcy również nie przyglądają się biernie wydarzeniom w Afryce. Pod koniec czerwca 2022 roku kanclerz Niemiec Olaf Scholz próbował swoich sil w pertraktacjach z Senegalem i Nigrem w sprawie transferu gazu ziemnego do Niemiec. Na drodze do powodzenia misji dyplomatycznej stanął jednak brak kluczowej infrastruktury do transportu tego surowca.
Narastające wpływy Chin i Rosji w Afryce stawiają pytanie, czy właśnie jesteśmy świadkami początków nowej ery kolonializmu? Na pewno powinniśmy bacznie przyglądać się sytuacji w Afryce i narastających napięć pomiędzy światowymi mocarstwami, ponieważ w niedalekiej przyszłości mogą się tam dziać wydarzenia kluczowe dla przyszłego, światowego balansu sił. USA i Europa stoją przed trudnym zadaniem utrzymania i odzyskania wpływów w kluczowych częściach Afryki. Czy im się to uda? Jak zwykle czas pokaże, ale z całą pewnością Rosja i Chiny nie będą łatwym rywalem do pokonania.