Czarnych czwartków nigdy dosyć – do współczesnej historii należy dopisać nowe wydarzenie: inwazję Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 roku. Zdaniem analityków jest to zwieńczenie trwającej od ośmiu lat wojny na terenie obwodu donieckiego oraz ługańskiego. Wojna to zawsze tragedia dla atakowanego społeczeństwa, łączymy się w ogólnopolskim wsparciu obywateli atakowanego kraju. Warto zwrócić uwagę na to, że Ukraina od lat osłabiana jest przez zaborczego sąsiada – głównie ekonomicznie.
Powtórka sprzed lat?
Już w 2014 roku, po pierwszej agresji Rosji na Ukrainę – aneksji Krymu oraz przejęciu dwóch obwodów (ługańskiego i donieckiego) przez prorosyjskich separatystów – sytuacja na Ukrainie była „nieciekawa”. Doszło bowiem do niebagatelnych strat społecznych: według Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych w konflikcie zginęło około 13 000 osób, a ponad milion obywateli zostało uznanych za migrantów ekonomicznych oraz uchodźców. Ówczesna aneksja Krymu przez Rosję (będąca następstwem nielegalnego referendum) była dla Ukrainy dużym ciosem – przede wszystkim ze względu na utratę infrastruktury portowej, która przynosiła duże przychody ukraińskim eksporterom transportującym towary przez Morze Czarne. Sporo straciły również spółki z sektora energetycznego i wydobywczego, które zajmowały się wydobyciem gazu. Wojna jest kosztowna również dla agresora – według Ośrodka Studiów Wschodnich koszty aneksji szacowano na około 82 miliardy USD.
Na Ukrainie od 2012 roku panował kryzys gospodarczy, który przez konflikt na wschodzie kraju został pogłębiony. W 2014 roku PKB per capita tego państwa wynosił około 3120 USD, by rok później spaść do poziomu 2828 USD. W 2014 roku PKB skurczyło się o 6,6 proc., a w roku 2015 aż o 9,8 proc. W ostatnich latach sytuacja się polepszała, jednak jak będzie teraz? Zobaczymy.
Wojenne chaczapuri
Czwartkowa inwazja na Ukrainę może w pewnym stopniu przypominać atak Rosji na Gruzję w sierpniu 2008 roku. Już wtedy pojawiały się opinie o początku „kolejnej zimnej wojny” (podobne głosy można usłyszeć też dzisiaj). Od Gruzji oddzieliła się przejęta przez separatystów Osetia Południowa. Rosjanie zostali poproszeni o „obronę uciśnionych braci” (brzmi znajomo?) i przystąpili do walk, które pod względem militarnym wygrali. Pod względem moralnym (i medialnym) zwyciężyli jednak Gruzini, którzy nagłośnili konflikt i spowodowali tymczasową konsolidację krajów NATO (zwróćcie uwagę na podobieństwo do obecnej sytuacji). Obszarem spornym jest także Abchazja, która formalnie stanowi część Gruzji, ale de facto jest nieuznawanym na polu międzynarodowym państwem pod protektoratem Rosji.
Wojna gruzińsko-rosyjska w gruncie rzeczy trwała pięć dni. To (oraz odebranie istotnych terenów) jednak wystarczyło, by na lata pozbawić Gruzję szansy na szybki wzrost gospodarczy. Warto podkreślić, że przed wojną tempo wzrostu PKB oscylowało wokół 9 proc. Po niej, w 2009 roku, nastąpił spadek o 3,8 proc. Dlaczego? Istotny jest fakt, że wojna odstrasza inwestorów, co szczególnie odczuli Gruzini. W ciągu dwóch lat roczne inwestycje zagraniczne zmniejszyły się o blisko 50 proc. Na Gruzję wylał się wtedy kubeł zimnej wody, jednak w jakimś stopniu udało jej się odbudować swoją gospodarczą siłę. Jak będzie z Ukrainą? Czy heroiczna walka otworzy jej przyspieszoną ścieżkę do struktur Unii Europejskiej?
Bez gazu i bez pieniędzy
Wojna militarna nie jest jedyną, jaką prowadzi Rosja przeciwko Ukrainie. Mało mówi się o próbie wykończenia ukraińskiej gospodarki – głównie za pomocą gazu, a raczej jego braku. Ukraina przez lata była państwem tranzytowym w transporcie błękitnego paliwa z Rosji do Europy Zachodniej. Za te usługi kraj otrzymywał około dwa miliardy USD rocznie. Jednak jednym z założeń funkcjonowania nitki gazociągu Nord Stream 2 miało być odcięcie przepływu gazu przez Ukrainę i bezpośrednie dostarczenie go do Niemiec. Pozbawiłoby to Ukrainę niebagatelnych przychodów, które są wykorzystywane, aby utrzymać poprawny stan gospodarki. To również tłumaczy, dlaczego Europa i USA grożą Rosji anulowaniem certyfikacji gazociągu (na ten moment proces ten został jedynie wstrzymany). Nie chodzi tylko o tranzyt – ważne jest bezpieczeństwo energetyczne kraju. Według szacunków Polskiego Instytutu Ekonomicznego zapas gazu na Ukrainie pozwoli na dostawy surowca do domów przez około siedem dni. Czas się kończy, ale nie tylko atakowane państwo ma poważne problemy. Świat obiegła informacja, że spółka odpowiedzialna za budowę Nord Stream 2 AG (należąca do Gazpromu) jest bankrutem.
Ukraina dopiero co podniosła się po kryzysie pandemicznym, a już musi mierzyć się z nowymi problemami dla swojej gospodarki. W obecnej sytuacji zagrożone jest całe państwo i wszystkie spółki działające na jego terenie. Tylko w dniu ataku, 24 lutego, indeks WIG-Ukrain zmniejszył się o blisko 40 proc. Tutaj znajdują się bardziej szczegółowe informacje dotyczące notowań rynków z tego dnia. Odpływ zagranicznego kapitału oraz osłabienie hrywny może być ciosem, po którym gospodarka Ukrainy będzie odbudowywać się latami, jeśli uda się jej powstrzymać agresora.
Co dalej?
Ten tekst to zaledwie kropla w morzu historii konfliktów między Rosją i Ukrainą. Redakcja Profit Journal ma nadzieję, że Ukraina, wsparta przez inne kraje świata, zwycięży w kolejnej batalii i utrzyma swoją niepodległość. Solidaryzujemy się z całą społecznością ukraińską i żywimy głęboką nadzieję, że świat odzyska równowagę. 1 września 1939 roku słuchacze Polskiego Radia usłyszeli: „A więc wojna”. Dzisiaj z niecierpliwością czekamy na komunikat: „A więc koniec wojny!”.
W obliczu eskalacji konfliktu zbrojnego na Ukrainie zachęcamy do angażowania się w różne formy pomocy dla naszych sąsiadów: https://pomagamukrainie.gov.pl/.