
Kolejnego dnia wydarzenia od samego rana uczestnicy mieli okazję poznać aspekty ekonomiczne zarządzania ryzykiem technologicznym w ramach warsztatów prowadzonych przez firmę UBS, a następnie posłuchać dr. Aleksandra Łaszka, który prowadził prelekcję na temat wyzwań i szans dla firm związanych z dekarbonizacją. Wydarzenie zostało zaszczycone również przez obecność Konsula Generalnego Austrii Philippa Charwath’a, który opowiedział o profesji konsula i istocie dyplomacji. Krótko po południu swój wykład o przewagach i możliwościach inwestora indywidualnego poprowadził także Przemysław Gerschmann, doradca Zarządu GPW.
Kim jest inwestor i czym różni się od spekulanta?
Jak określił Przemysław Gerschmann, inwestorem może być obecnie każdy. Jedynym warunkiem jest chęć pomnożenia zgromadzonych środków. Nie ma wymogu ubierania się w garnitur i wpatrywania się w dziesiątki wykresów, przesiadując w biurze. Przekształcenia w ramach tzw. Retail Investing 2.0 sprawiły, że inwestowanie stało się dostępne dla bardzo szerokiej populacji. Sam termin „inwestowanie” może oznaczać jednak różne czynności. Mówi się o „graniu na giełdzie”, „spekulacji” itp. Istnieje bowiem pewien podział na inwestorów i spekulantów. Inwestycje definiuje się jako nabycie aktywa przynoszącego stały strumień dochodów, jak np. czynsz z wynajmowanej nieruchomości lub dywidenda wypłacana posiadaczom akcji, a więc udziałowcom w zysku spółki. W tym przypadku, aby odnotowywać zyski, nie ma potrzeby zbycia aktywów. Spekulacja z kolei to nabywanie walorów w celu późniejszej odsprzedaży za wyższą cenę w myśl zasady „tanio kup, drogo sprzedaj”.
Przewaga prywatnego inwestora
Mówiąc z doświadczenia nabytego podczas kilkunastoletniej obecności na rynkach kapitałowych, Przemysław Gerschmann wymienił trzy przewagi, które spoczywają w rękach pojedynczych, indywidualnych osób. Pierwszą z nich jest uczestnictwo w rozpoczynającym się procesie określanym jako Retail Investing 3.0. Termin ten został oczywiście wyjaśniony. Zaczynając od samego początku, w latach 90. bycie inwestorem wymagało pokonania pewnych barier wejścia: potrzebny był spory początkowy kapitał, dostęp do płatnych notowań, środki na pokrycie wysokich opłat u maklerów itp. Mogli pozwolić sobie na to jedynie ludzie zamożni. I właśnie te uwarunkowania zostały nazwane jako Retail Investing 1.0. Później przyszedł czas na rozwój internetu, opłaty transakcyjne i za prowadzenie rachunków zostały mocno obniżone, minimalny wymagany kapitał początkowy również.
W związku z tymi zmianami inwestować dzisiaj można poprzez smartphone’a, z dowolnego miejsca na Ziemi i kwotami zaczynającymi się od nawet 1 USD jak w przypadku znanych w Stanach Zjednoczonych akcji ułamkowych. Mówimy zatem o demokratyzacji inwestowania. Widoczne jest również powstawanie firm automatyzujących i ułatwiających proces inwestycyjny jak np. robodoradcy. I taka rzeczywistość to Retail Investing 2.0, natomiast w najbliższych latach wkraczać będziemy w wersję 3.0.
Retail Investing 3.0
Mówiąc o tym terminie, zaproszony gość miał na myśli wykorzystanie, ale też dalszy rozwój wszystkich narzędzi z wersji 2.0 oraz uzupełnienie ich o nowe rodzaje aktywów, których w nowych realiach mają być 3 rodzaje. Jako pierwszy „koszyk” wymienione zostały spółki giełdowe, ale także start-up’y, przedsiębiorstwa młode, innowacyjne, na co pozwoli nam rozwój rynku inwestycji przed-giełdowych, czyli np. coraz bardziej popularnego w Polsce crowdfundingu, a więc kampanii finansowania społecznościowego. Kolejny rodzaj aktywów to collectibles znane na rynku amerykańskim, czyli wszelkie dobra kolekcjonerskie lub luksusowe jak zegarki, zabytkowe samochody, alkohole, sztuka, ale też np. limitowanych edycji butów. I ostatni, 3. „koszyk” to wszystkie aktywa cyfrowe: kryptowaluty, projekty tokenizowane, NFT, i cała branża DeFi. W tych 2 ostatnich koszykach najbardziej prominentni będą inwestorzy dopiero wchodzący dzisiaj na rynek lub ci, którzy wejdą w przyszłości. Poruszona została również kwestia adopcji nowych aktywów przez instytucje. Wskazano, że jako obarczone ograniczeniami regulacyjnymi, legislacyjnymi, duże banki i fundusze będą wchodzić na te rynki z opóźnieniem wynikającym właśnie z potrzeby meandrowania między przepisami. Wydłuża to w oczywisty sposób czas potrzebny na stworzenie odpowiednich dla dużych instytucjonalnych graczy narzędzi zarabiania. Jest jednak pewne, że to nastąpi. Obecnie już większość globalnych banków posiada swoje departamenty kryptowalutowe. Widać także potencjał tzw. BigTech’ów jak Facebook czy Google na stanie się również instytucjami finansowymi.
Indywidualnego inwestora gra na czas
Jako druga przewaga w rękach prywatnych inwestorów Przemysław Gerschmann określił ogromną wartość czasu, która jest nieskończenie większa od wartości pieniądza. Inwestorzy indywidualni wolni są od presji czasowej i mogą wyznaczać sobie dowolny horyzont inwestycyjny. Jest to ewidentna różnica względem zarządzających funduszami inwestycyjnymi, którzy nieustannie muszą porównywać swoje wyniki z wynikiem tzw. benchmarku, a więc stopy zwrotu przynoszonej przez indeks ogólnogiełdowy i to w ujęciu tygodniowym, miesięcznym, półrocznym lub maksymalnie rocznym. Wymagane jest spełnianie określonych norm zwrotu, czego nie musi robić prywatny inwestor i może dać się ponieść „magii procenta składanego”. Szczególnie że im dłuższy jest horyzont inwestycyjny, tym mniej prawdopodobna jest wynik stratny. Jak wynika z przytoczonego badania funduszu J.P. Morgan, które analizowało dane z giełdy amerykańskiej w latach 1950-2018, w perspektywie 20-letniej portfel w pełni akcyjny osiągnął średnią roczną stopę zwrotu między 6 proc. a 17 proc. Jak widać, przy tak długich okresach praktycznie nie da się stracić. Oczywiście jest to pewny skrót myślowy. Niemniej o tym niezwykle istotnym komponencie czasowym często się zapomina, a nie powinniśmy tego robić. Wniosek jest prosty – dajmy sobie więcej czasu, a wyjdziemy na plus.
Zmagania na własnym terenie
Trzecia, ostatnia wymieniona przewaga to elastyczność w wyborze. Chodzi o samodzielne określenie, w jakie rodzaje aktywów chcemy inwestować, czy będą to akcje, obligacje, surowce, indeksy, kryptowaluty czy coś jeszcze innego. Również cel, jaki przed sobą stawiamy, jest zależny całkowicie od nas. Możemy wybierać też, ile naszych dochodów wydajemy, a ile inwestujemy, ile czasu nasze pieniądze pozostają na rynku. Jednocześnie warto pamiętać, że nie mamy żadnego wpływu na rynek, żadnego wpływu również na legislacje – coś, na co instytucje wpływ niewątpliwie mają poprzez różne formy lobbingu. Według Przemysława Gerschmann’a dobrze jest również zadbać o to, byśmy z owoców naszych inwestycji mieli czas skorzystać. Jeśli naszym inwestycyjnym celem są środki na emeryturę, to trzeba również tej emerytury dożyć. Nad tym można mieć jedynie częściową kontrolę, ale niezwykle ważne jest dbanie o swoje zdrowie, które również jest pewnego rodzaju inwestycją.
Inwestycyjne kłody pod nogami, czyli inwestorskie trudności
Skoro zyski są w długim terminie praktycznie gwarantowane, dlaczego większość inwestorów indywidualnych traci na giełdzie swoje pieniądze? Przemysław Gerschmann upatruje tego powodu w ludzkiej psychologii. Tak, jak w kilkudziesięcioletnim horyzoncie czasowym rynki zawsze rosną, tak inwestorzy mają styczność z codziennymi wahaniami, tzw. zmiennością. Ta zmienność może powodować, że nasz rachunek uszczupli się w ujęciu dziennym, tygodniowym, miesięcznym o kilka, kilkanaście procent. Bywały sytuacje, że cały rok można zakończyć na konkretnej stracie. Pokazane zostały przykłady Apple’a i Netflix’a, których akcje potrafiły w różnych momentach w historii tracić nawet 80 proc wartości w bardzo krótkim czasie. Trudno w danej chwili spokojnie, nic nie robiąc czekać na zysk za wiele lat. Wymaga to niezwykłej siły psychicznej, by w panice nie zamknąć stratnej inwestycji. Siła ta może brać się z doświadczenia rynkowego, którego nabiera się jednak przez lata.
W związku z tym Przemysław Gerschmann zaproponował złotą radę, jak budować swoje strategie inwestycyjne: należy to robić w taki sposób, żeby pomimo rynkowej zmienności udało się tę strategię kontynuować wiele lat. Kończąc, ekspert odpowiedział na pytania uczestników, m.in. dlaczego niektóre firmy jak choćby SpaceX nie decydują się na wejście na giełdę i jaki ma to wpływ na ich postrzeganie przez środowisko inwestorskie.