Bitcoin – wirtualna waluta o śladzie węglowym Nowej Zelandii

Konsumuje ponad 119 TWh prądu rocznie, co w skali świata plasuje go na 32. miejscu pomiędzy zużyciem Zjednoczonych Emiratów Arabskich a Holandią, zostawiając w tyle 210-milionowy Pakistan czy 100-milionowe Filipiny. Jego roczny ślad węglowy wynosi 37 mln ton CO2, czyli mniej więcej tyle, co Nowej Zelandii. Rocznie doprowadza do takiej produkcji elektrośmieci, jaka jest w Luksemburgu. Czy to kraj? Skądże, to waluta. W dodatku wirtualna. Bitcoin.

Cena Bitcoina wahała się w ostatnim roku od 5 tys. do 58 tys. dolarów. Choć ostatnio spadała, o czym szerzej pisaliśmy w naszym [raporcie], to nie wiadomo co stanie się w przyszłości. Czy cena będzie sześciocyfrowa? Siedmiocyfrowa? A może będzie spadać aż do okolic zera? W tym momencie jest to wielką niewiadomą. Wiadomo za to, z czym powszechnie kojarzony jest Bitcoin. Pierwsze co przychodzi nam na myśl to innowacja, postęp, przenikanie się technologii i świata finansów, ogólnie rzecz biorąc – przyszłość w świecie nowoczesnych technologii. Niewielu jednak zdaje sobie sprawę, że może on nam przyszłość całkowicie odebrać. Jak zauważa Gerald Moser z Barclays Private Bank, Bitcoin jest jednym z najmniej zielonych aktywów możliwych do posiadania w portfelu inwestycyjnym. Aby pojąć, dlaczego tak się dzieje, warto najpierw zrozumieć, jak wygląda proces wydobywania najpopularniejszej z kryptowalut.

Dlaczego Bitcoin wymaga tyle energii?

Zabawne, że akurat Bitcoin – najbardziej uzależniona od węgla waluta na świecie ma w sobie tyle analogii górniczo-wydobywczych. Działanie Bitcoina opiera się na rozproszonej sieci komputerów – tzw. koparek, które udostępniając swoją moc obliczeniową do procesowania transakcji „kopią” kryptowalutę. Na czym to polega? W uproszczeniu – „górnicy” kryptowalut szukają wyników pewnych algorytmicznych zadań, które spełniają bardzo konkretny zestaw wymagań. Jeśli wygenerowana kombinacja spełni te wymagania, to blok, czyli zapis transakcji wykonanych przy użyciu Bitcoina zostanie dodany do łańcucha wcześniejszych bloków, a kopiący dostanie za to nagrodę w postaci określonej ilości monet.

Twórcy Bitcoina wymyślili dwa rozwiązania, które mają na celu zapobieganie jego inflacji. Pierwszym z nich jest określony limit możliwych do wykopania Bitcoinów, ustalony na poziomie 21 mln monet. Jako że do dziś wykopano już ponad 18,6 mln Bitcoinów, wymyślono także drugie ograniczenie. Co 210 tys. bloków dołożonych do łańcucha, czyli miej więcej co cztery lata, następuje zmniejszenie nagrody o połowę za każdy dołożony blok w łańcuchu. Powoduje to sytuację, w której górnicy chcąc utrzymać ilość otrzymywanych Bitcoinów na tym samym poziomie, muszą spożytkować na ten cel znacznie większą ilość energii.

Trzeba przyznać, że „znacznie większa ilość energii” brzmi bardzo mgliście, bo ile to konkretnie jest? Jak zawsze z pomocą przychodzą dane. Według Cambridge Center for Alternative Finance roczne zużycie prądu spowodowane przez Bitcoina szacuje się na około 108,4 TWh. Inne obliczenia wskazują na 119 TWh, jeszcze inne na około 90 TWh. Choć różnice w metodologii pomiarów mogą powodować spore rozbieżności, to sam rząd wielkości powinien robić wrażenie. W celu zobrazowania jak ogromne są to liczby, przygotowałem kilka porównań:

  • Google doprowadziło do zużycia około 5,7 TWh przez cały 2015 rok. To 15 razy mniej niż Bitcoin w ubiegłym roku.
  • Jedna transakcja zużywa tyle samo energii, co przeciętne gospodarstwo domowe w USA w 23 dni.
  • Roczne zużycie prądu spowodowane kopaniem Bitcoina pozwoliłoby przejechać nam Teslą Model 3 około 1 mln km. By tyle przejechać, musielibyśmy utrzymywać nieustanną prędkość około 115 km/h. 24 godziny na dobę. 365 dni w roku.

Ktoś mógłby stwierdzić, że ilość zużywanej energii nie jest do końca obiektywnym wskaźnikiem, bo przecież inny wpływ na środowisko ma prąd pochodzący z farmy fotowoltaicznej a inny pochodzący ze spalania słabej jakości węgla. Trafne może okazać się w tym momencie zaprezentowanie danych przygotowanych przez organizację Digiconomist. Prezentują one ilość śladu węglowego powstałego z kopania i posługiwania się Bitcoinem. Uprzedzam, wyniki są szokujące.

Wynika z nich, że w ciągu roku Bitcoin doprowadza do emisji około 37 mln ton CO2 do atmosfery, czyli tyle, co Nowa Zelandia. Niestety to zdecydowanie zbyt duża ilość, by móc to sobie wyobrazić. Skalę problemu dużo lepiej przybliżają liczby przedstawiające ślad węglowy jednej transakcji, a jest to 322,43 kg CO2. Tyle samo węgla wyemitujemy do atmosfery poprzez dokonanie 714 tys. transakcji kartą płatniczą albo oglądając filmy na YT przez 53 tys. godzin.

Węglowe oblicze Bitcoina

Choć Bitcoin zaczynał jako waluta, która do obliczeń używała mocy obliczeniowych prywatnych komputerów, to dziś kopanie odbywa się na wąsko wyspecjalizowanych sprzętowo farmach kryptowalut, a przedsiębiorstwa takie jak Marathon Patent Group kupują dziesiątki tysięcy podzespołów jednocześnie, by zasilać swoje farmy kryptowalut.

Wiemy już, że Bitcoina kopie się na farmach, które potrzebują do działania ogromnych ilości energii – im tańszej, tym lepiej. Nietrudno się domyślić, że jednym z mniej kosztownych sposobów pozyskiwania dużej ilości prądu jest spalanie węgla. Cambridge Center for Alternative Finance estymuje, że aż 38% energii wykorzystywanej do kopania Bitcoina pochodzi właśnie z wykorzystania tego surowca.

Nie wszędzie spalanie węgla będzie kosztowało nas tyle samo. Oprócz lokalnej ceny samego surowca ważne jest też jego opodatkowanie. W Szwecji podatek węglowy wynosi ponad 100 euro za każdą tonę wyemitowanego CO2 do atmosfery. Z kolei w Unii Europejskiej poprzez obowiązujący unijny system handlu uprawnieniami do emisji cena za wyprodukowanie tony CO2 wynosi około 34 euro. Jak można się domyślić, nie są to warunki sprzyjające budowie farm kryptowalut. Są jednak miejsca na świecie, gdzie obciążenia podatkowe i normy środowiskowe nie są na tak restrykcyjne jak w UE. Niemal połowa kopalni Bitcoina jest usytuowana w południowo-zachodnich Chinach, gdzie normy środowiskowe są niezbyt wygórowane, koszt energii elektrycznej jest niewielki, a dodatkowo podatek z tego tytułu jest niewysoki. Uważa się, że Chiny odpowiadają za aż 47% emisji CO2 związanych z kopaniem Bitcoina.

Kryptowaluty zmienią klimat. Ziemski, nie finansowy.

Z opublikowanego przez Nature raportu wynika, że sam Bitcoin mógłby doprowadzić do takiej produkcji emisji CO2, że średnia temperatura Ziemi za trzy dekady wzrosłaby o dwa stopnie względem 1990 r. (ceteris paribus). Według Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) jest to poziom, przy którym zmiany klimatyczne wymkną się spod naszej kontroli, a wzajemne ich sprzężenie jeszcze bardziej przyśpieszy tempo globalnego ocieplenia. Nie należy zapominać, że inne kryptowaluty jak Ethereum czy Litecoin również będą zdobywać na popularności w najbliższych latach. Jeśli kryptowaluty z nami zostaną, a nic nie wskazuje na to, by miały nagle zniknąć, globalne zużycie energii będzie drastycznie rosnąć. Mając na uwadze fakt, że obecnie Bitcoin bardziej niż środkiem płatniczym jest narzędziem spekulatywnej gry giełdowej, należy sobie zadać fundamentalne pytanie: czy stać nas na tak drogą grę?

About the author