
Okres wakacyjny zbliża się wielkimi krokami. Kto z nas nie chciałby wyjechać do nadmorskiego kurortu, aby zmienić klimat i wypocząć pod palmami? Dwa tygodnie pełne relaksu, zwiedzania ciekawych miejsc oraz próbowania zagranicznej kuchni. Niestety, wakacyjny wyjazd zagraniczny może być w tym roku zadaniem równie trudnym, co w roku ubiegłym. Głównym przeciwnikiem tegorocznych turystów nadal jest pandemia COVID-19, która sparaliżowała branżę lotniczą, powodując wielomiesięczną blokadę ruchu. Mimo tego, że prawdopodobnie wytrzymaliśmy kolejną falę, nadal nie możemy polecieć do wielu krajów ze względu na reżim sanitarny, a porty lotnicze obsługują tylko nielicznych. Według Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO) rok 2020 był najgorszym dla cywilnej branży lotniczej od początku jej istnienia. Czy ten sektor jest w stanie odbudować się po tak dużym kryzysie? Przyjrzyjmy się temu bliżej.
Anulowane loty
Cofnijmy się o rok, do początku pandemii. Koronawirus w kwietniu dosłownie „uziemił” ludzkość. Wstrzymano transport, rozerwano łańcuchy dostaw, obostrzenia sanitarne zatrzymały nas w domach. Nie ominęło to też branży lotniczej, która była zmuszona do zawieszenia wszystkich lotów. Większość rządów w krajach Europy wstrzymała całkowicie nie tylko ruch międzykontynentalny, ale nawet połączenia lokalne. Linie lotnicze musiały przekładać kursy oraz wypłacać odszkodowania. Wielu operatorów przekazywało również vouchery o równowartości anulowanego lotu, które podróżujący mogli wykorzystać w innym terminie. Pomijając koszty rekompensat, linie lotnicze bardzo dużo tracą, gdy samoloty nie przewożą pasażerów. W 2015 roku obliczono, że na bilecie wartym 1000 PLN PLL LOT zarabia 15-17 PLN. Gdy pomnożymy ten zysk przez miliony klientów rocznie, którymi są głównie turyści i biznesmeni, otrzymane wyniki mogą być zaskakujące. Poza utratą dochodów przewoźnicy muszą się liczyć z kosztami konserwacji oraz leasingowania maszyn. Kolejne miesiące po fatalnym kwietniu przyniosły niewielkie odbicie, jednak na niewiele się to zdało. Według Międzynarodowego Stowarzyszenia Transportu Lotniczego (IATA) przychody pasażerskich linii lotniczych na całym świecie miały spaść o ok. 314 mld dol. Z kolei ICAO mówi o stratach rzędu 370 mld dol. Dla porównania, PKB Polski w 2019 r. wyniosło 565,85 mld dol. Eksperci w dziedzinie lotnictwa cywilnego nie pozostawiają złudzeń – koronawirus wywołał ogromne spustoszenie w tej branży. Nigdy wcześniej nie mieliśmy do czynienia z tak dużą skalą paraliżu lotniczego, dlatego też ciężko mówić o skutkach tej zapaści, zarówno tych krótko-, jak i długoterminowych.
Czy wszyscy ucierpieli?
Co ciekawe, nie wszystkie obszary sektora równie mocno odczuły skutki kwietniowego lockdownu. Urząd Lotnictwa Cywilnego poinformował, że po trzech kwartałach 2020 roku odnotowano spadek przewiezionego cargo lotniczego o 20,3% w stosunku do analogicznego okresu 2019 roku. Natomiast sama liczba operacji lotniczych spadła zaledwie o 1,5%, co oznacza, że w trakcie najgorszego okresu transport towarowy nie odczuł negatywnych skutków sytuacji (poza początkowym zerwaniem łańcucha dostaw). Jedyną niedogodnością była utrata możliwości przewozowych ze względu na obostrzenia i ograniczenia dla pasażerów. Bardzo często stosowaną praktyką jest przewożenie towarów na pokładach samolotów kursowych.
Przyszłość? Wróżenie z fusów
Jak wygląda przyszłość branży lotniczej po kryzysie pandemicznym? Na ten moment ciężko stwierdzić. Nadal istnieje dużo niewiadomych – wszystko zależy od decyzji rządów państw, dalszej sytuacji epidemiologicznej oraz popytu na podróże zagraniczne i lokalne. Międzynarodowe organizacje szacują, że pasażerski ruch lotniczy do poziomu z 2019 r. w najbardziej optymistycznym scenariuszu wróci najwcześniej za trzy lata.
Jedną, dość istotną kwestię, możemy zauważyć już teraz. Pamiętajmy, że współczesne relacje gospodarcze na świecie są uzależnione od sprawnego transportu powietrznego, dlatego niezwykle istotne jest utrzymanie odpowiedniej intensywności lotów. Często słyszymy wiele historii o biznesmenach, którzy spóźnili się na swoje spotkania z zagranicznymi kontrahentami ze względu na opóźnienia lotów. Przed pandemią wideokonferencje i spotkania zdalne nie były tak powszechne, jak teraz. Istnieje zatem duże prawdopodobieństwo, że taka forma prowadzenia rozmów zostanie z nami już na zawsze, co może spowodować zmniejszenie popytu na usługi lotnicze. Ankieta przeprowadzona przez YouGov wśród osób, które latają samolotem w celach służbowych, wykazała, że po pandemii ankietowani planują latać rzadziej, ponieważ widzą możliwość zastąpienia przelotu wideokonferencją. O ile taka postawa jest dobra dla naszego środowiska, tak dla sektora może to być bardzo niekorzystne.
Dotkliwe skutki także dla pracowników
Poza samymi przewoźnikami dużo traci także personel naziemny, nawigatorzy oraz stewardzi i stewardessy. Dolina Lotnicza, czyli stowarzyszenie przedsiębiorców przemysłu lotniczego z południowo-wschodniej Polski mówi o zwolnieniu ponad 2 tys. pracowników. Straty w całym sektorze będzie można zauważyć nie tylko w odbiciu finansowym. General Electric Company Polska mówi o utracie kapitału ludzkiego, który był budowany przez lata. Brak lotów przez kilka miesięcy będzie dla załogi oznaczał konieczność ponownego szkolenia oraz poświęcenia czasu na odpowiednie przygotowanie do powrotu na trasę. Wyszkolenie pilota samolotu rejsowego to koszt nawet 250 tys. zł, na który trzeba poświęcić co najmniej 150 godzin. Licencję otrzymuje się po zdaniu egzaminu i wylataniu minimum 500 godzin w załodze wieloosobowej. Co prawda zawodowi piloci nie muszą od nowa zdawać wszystkich potrzebnych testów, jednak w celu wyeliminowania ryzyka bądź zagrożenia przewoźnicy z pewnością wyślą swoich pracowników na szkolenia.
Czas na zmiany
Należy być jednak dobrej myśli i szukać pozytywów, nawet w kryzysie. Pandemia obnażyła dużą słabość lotnictwa – wysoką emisję gazów cieplarnianych. W dzisiejszych czasach, gdy dużo mówi się o ekologii i moralnym obowiązku chronienia planety, należy szukać takich rozwiązań, które pozwolą nam zmniejszyć emisyjność, najlepiej do zera. Mowa również o biopaliwach, których rynek nadal raczkuje, jednak może odegrać naprawdę istotną rolę w przyszłości. Zmniejszony ruch powietrzny daje nam czas do skoku technologicznego, w którym moglibyśmy opracować nowe, bardziej efektywne i ekologiczne rozwiązania. Poza tym – w obecnej chwili ceny biletów są nadzwyczajnie niskie. Jeśli więc będziemy mieli możliwość wyjazdu, możemy to zrobić o wiele taniej. Czy ten ważny filar światowej gospodarki podniesie się po tak silnym ciosie? Przy rozsądnej polityce największych linii lotniczych – z pewnością. Oby jak najszybciej.