
Rynek roślinnych zamienników mięsa rośnie w zawrotnym tempie. Według prognoz przeprowadzonych przez analityków Barclay’s, w 2030 roku powinien osiągnąć wartość 140 mld dolarów. Dla porównania, jeszcze w 2019 roku globalny rynek produktów wegańskich wyceniano na 25 mld dolarów, a rynek „roślinnego mięsa” w USA na ok. miliard dolarów. Jak wygląda przyszłość sektora, czym są wegańskie produkty inwestycyjne oraz jak w tej wege-rewolucji odnajdują się polskie firmy?
Wzrost bezmięsnych inwestycji
Inwestorzy patrzą coraz przychylniej w stronę produktów opartych na alternatywnych, roślinnych źródła białka takich jak wegańskie mięso czy sery. Stają się one coraz popularniejsze i powoli wchodzą do „mainstreamu”. Z tego powodu rok 2020 był dla branży rekordowy.
Według badań Good Food Institute (GFI) firmy zajmujące się roślinnymi wersjami mięsa i produktów mlecznych pozyskały od inwestorów w ciągu ostatniego roku ponad 2,1 mld dolarów, co jest ogromnym wzrostem w porównaniu z 667 mln dolarów zebranymi w roku 2019. W ciągu ostatniej dekady sektor pozyskał od inwestorów 5,9 mld dolarów, co oznacza, że aż ponad 1/3 kapitału została pozyskana jedynie w zeszłym roku.
Biorąc pod uwagę, że co trzeci mieszkaniec USA planuje ograniczenie spożycia mięsa (w Polsce odsetek ten jest jeszcze wyższy i według badań z 2018 roku wynosi 60%) sukces takich firm jak Beyond Meat czy Impossible Foods nie powinien dziwić. Dodatkowo, jako że wśród młodych ludzi odsetek wegan i wegetarian jest jeszcze wyższy niż wśród starszych pokoleń, można śmiało założyć, że prawdziwe wzrosty na rynku dopiero przed nami.
Wegańskie produkty na giełdzie
Już w 2019 roku na NYSE zadebiutował Vegan ETF. Twórcy funduszu utworzyli go, bazując na spółkach z Solactive U.S. Large Cap Index. Wykluczyli jednak spośród nich wszystkie te, które albo korzystają z produktów odzwierzęcych, albo też przyczyniają się do emisji gazów cieplarnianych, czyli np. spółki z sektora paliwowego. Z kolei na początku marca tego roku dwoje amerykańskich inwestorów, którzy już wcześniej zajmowali się inwestowaniem w wegańskie spółki, ogłosiło powstanie pierwszego globalnego indeksu wegańskich spółek: VegTech Index (VEGT).
VegTech Index składa się z 21 spółek, których działania przyczyniają się do wykluczenia wykorzystywania produktów odzwierzęcych w naszym codziennym życiu. Podobnie jak w przypadku Dow Jones Industrial Average, czy Nasdaq-100, VegTech Index co miesiąc raportuje o stanie spółek, o ich wzrostach i spadkach. Twórcy indeksu mają nadzieję, że przekona on spółki, które są na dobrej drodze do tego, by móc je włączyć w skład indeksu, aby w pełni porzuciły mięso i inne produkty pochodzenia zwierzęcego.
Bazowy poziom indeksu wyniósł 1000 punktów w styczniu tego roku i do marca zdążył zyskać już 31,2%. Co ważne, w skład indeksu wchodzą nie tylko spółki amerykańskie, lecz również te notowane na giełdach w Londynie, Frankfurcie, Sztokholmie czy Tel-Awiwie.
Poza spółkami zajmującymi się wegańskimi produktami spożywczymi, takimi jak Beyond Meat czy Burcon NutraScience, w skład indeksu wchodzą między innymi e.l.f. Cosmetics, czyli spółka produkująca wegańskie kosmetyki, czy Tesla, która w 2019 roku wycofała się z oferowania skórzanego obszycia foteli w swoich samochodach.
Branża „wege” z polskiej perspektywy
W Polsce wciąż czekamy na pierwszy debiut giełdowy spółki zajmującej się tworzeniem jedynie wegańskich produktów. Mimo to rodzimy rynek produktów roślinnych rośnie w bardzo szybkim tempie. Z raportu Gfk dla „Rzeczpospolitej” wynika, że „roślinne mięso” kupiło w 2020 roku aż co dziesiąte gospodarstwo domowe.
Dane te mogą szokować tym bardziej, jeśli sami nie znamy nikogo, kto zajadałby się wegańskimi kiełbaskami czy bezmięsnym boczkiem. Jednak nawet w takim przypadku bardzo silny trend wzrostowy może sugerować, że wkrótce zauważymy wokół nas więcej takich osób. Do listopada 2020 roku wartość sprzedaży roślinnych zamienników nabiału wzrosła o 44% w porównaniu z rokiem ubiegłym, a w przypadku zamienników mięsa wartość ta wzrosła aż o 138%.
Wprawdzie na GPW nie mamy „polskiego Beyond Meat”, jednak powstają nad Wisłą firmy, które za cel obrały sobie stworzenie bezmięsnego mięsa, smakującego przy tym jak mięso rzecz jasna. Do największych z nich należy częstochowska firma Kubara znana z marki Dobra Kaloria, czy też firma Bezmięsny Mięsny.
Czas zmian dla polskich firm
Co ciekawe, za rewolucję w podaży produktów roślinnych nie odpowiadają weganie, których jest zwyczajnie zbyt mało by tego dokonać. Motorem napędowym zmian są ludzie, których można określić mianem fleksitarian.
Postawa taka zakłada, że nie odrzucamy jedzenia mięsa i produktów zwierzęcych całkowicie, lecz staramy się je mocno zredukować. Co interesujące, bardzo podobne proporcje możemy zaobserwować wśród firm, które stoją za wegańskimi produktami i markami – większość z nich nie jest z założenia wegańska, a jedynie część ich produktów jest pochodzenia wyłącznie roślinnego.
Swoją linię produktów wegańskich rozbudowują mleczarnie dotychczas nierozerwalnie związane przecież z produktem zwierzęcym – mlekiem. OSM Łowicz ma swoją markę „Bez deka mleka” i produkuje m.in. wegański ser. Podobne działania podjął Polmlek, które pod marką „Nutri Vege” sprzedaje roślinne jogurty i owsianki. Rozbudowę portfolio o część roślinną zapowiedział też Mlekpol, który jest krajowym gigantem branży przy obrotach sięgających 4,5 mld zł. Z kolei w małopolskich Szaflarach pierwsza w Polsce mleczarnia – Magda Roślinna – całkowicie zrezygnowała z pierwotnego zajęcia i od jakiegoś czasu zajmuje się jedynie produkcją opartą o mleczko kokosowe.
W roślinne linie inwestują również giganci rynku mięsnego. Od jakiegoś czasu w sklepach możemy spotkać wegańskie kabanosy marki Tarczyński, a swoje „roślinne mięso” pod marką „Z gruntu dobre” sprzedaje Sokołów.
Dobroć serca czy rynkowa kalkulacja?
Powyższe działania firm, choć ładnie opakowane marketingowo, nie muszą wcale wynikać z chęci zmiany świata na lepszy, gdzie zwierzęta nie są traktowane jako przemysłowy surowiec. Obecne spożycie mięsa i jego przetworów jest już na tyle wysokie, że ciężko tu o zwiększanie udziałów w rynku. Podobnie wygląda kwestia konkurencyjności – wiele marek ma ugruntowaną od wielu lat pozycję na rynku. Otworzenie się na nowy sektor powoduje, że łatwiej zdobyć na nim przewagę, zanim pojawi się tam konkurencja. A ta z pewnością nie śpi i bacznie przygląda się tego młodemu, lecz bardzo prężnie rosnącemu sektorowi.