Kiedy myślimy o piłce nożnej, fundusze Private Equity nie są pierwszym, co przychodzi nam do głowy. Nie są pewnie nawet drugim czy trzecim. Pandemia koronawirusa przyśpieszyła pewne procesy, dlatego powinniśmy zadać sobie pytanie: czy to koniec czasów właścicieli – oligarchów?
Obecnie jednym z najpopularniejszych modeli własności w klubach piłkarskich jest taki, w którym klubem zarządza bogaty właściciel np. Roman Abramowicz w Chelsea, Dariusz Mioduski w Legii Warszawa, bądź też cała rodzina jak w Manchesterze United, gdzie klubem rządzą Glazerowie. Pojawiają się też oczywiście inne modele własności. W Polsce niektóre kluby należą do miast i są to np. Wisła Płock czy Śląsk Wrocław. Mimo to wspomniany wcześniej model właściciela – osoby prywatnej pojawia się najczęściej.
Wiele jednak wskazuje na to, że era ta powoli dobiega końca, a coraz więcej klubów będzie zarządzanych przez fundusze Private Equity. Najsłynniejszym wejściem funduszu PE w branżę sportową był zakup udziałów Formuły 1 przez CVC Capital Partners za ponad 2 mld dolarów. W ciągu dziesięciu lat Formuła 1 otworzyła się na nowe rynki – więcej wyścigów odbyło się poza Europą, dzięki czemu zwiększyła też globalną rozpoznawalność swojej marki. Po tym okresie fundusz CVC sprzedał swój większościowy udział, osiągając zwrot z inwestycji w wysokości 8 mld dolarów, co daje stopę zwrotu w postaci ponad 450%. Dzięki trafnej inwestycji nie tylko zwiększyli potęgę marki F1, lecz sami również trafili do grona największych funduszy PE. Choć starsi fani F1 narzekają, że formuła utraciła swojego dawnego ducha, zawody obecnie toczy postępująca komercjalizacja, a oni sami przestali się w tym wszystkim liczyć, to nie da się nie zauważyć postępów od strony finansowej, organizacyjnej czy marketingowej.
Idealne warunki do inwestycji
Można się też zastanawiać, dlaczego w ogóle fundusze Private Equity miałyby interesować się klubami piłkarskimi czy też szerszej pojętym sportem. Otóż złożyły się na to dwie okoliczności. Przede wszystkim ciągle trwająca pandemia spowodowała, że wiele klubów zbliżyło się do utraty płynności finansowej. Jak szacuje Deloitte, kluby English Premier League stracą na pandemii łącznie około 500 mln funtów. Należy przy tym pamiętać, że EPL to bez dwóch zdań najbogatsza liga świata a na niższych szczeblach rozgrywkowych np. w Championship czy League One, gdzie dochody z dnia meczowego stanowią większy procent dochodów klubu, problemy z płynnością są o wiele poważniejsze. Drugim powodem jest fakt, że sport w dłuższym horyzoncie czasowym rośnie. Według Sports Survey 2020 – raportu przygotowanego przez PWC, branża urosła w 2020 o 8%. Dobrymi wskaźnikami wzrostu sektora są też wartości klubów – w 2012 roku jedynym klubem sportowym wycenianym na ponad 2 mld dolarów był Manchester United. Dziś takich klubów jest kilkadziesiąt. Mamy więc w branży krótkotrwałe problemy z płynnością finansową, które mogą powodować niższe ceny oraz perspektywę długotrwałego zysku – ciężko sobie wyobrazić lepsze okoliczności do inwestycji.
Piłka jest okrągła, a bramki są dwie, jak mawiał Kazimierz Górski. Niezbyt skomplikowane, prawda? Tak w zasadzie to nieprawda, bo piłka to dziś całkiem skomplikowany świat – pełen taktyki, strategii i analiz. Jednak ta sentencja dotyczyła jedynie boiskowego wymiaru piłki. A piłka to dziś zdecydowanie więcej. Obecnie jest to obszar, w którym z roku na rok potrzeba coraz szerszego zestawu umiejętności, by utrzymać klub w czołówce. Marketing, przemyślana strategia rozwoju marki w Azji czy w USA, znajomość nowych mediów i odnajdywanie się w coraz bardziej złożonej rzeczywistości praw transmisyjnych. Ciężko, by szejkowie czy oligarchowie podejmowali samodzielnie trafne decyzje w tak wielu obszarach, co jest kolejnym powodem, dla którego fundusze PE mogą okazać się lepszym zarządcą klubów.
Zmiany już się zaczęły
Moje rozważania nie są jedynie teoretyczne. W lipcu 2020 roku amerykański fundusz RedBird Capital Partners nabył 85% udziałów we francuskim Toulouse FC. Z kolei w grudniu ALK Capital stało się właścicielem Burnley FC, klubu z PL. Warto zaznaczyć, że to w lidze angielskiej mamy przykład klubu, który po nabyciu go przez fundusz PE odbudował się i odniósł ogromny sukces. W 2010 Fenway Sports Group stał się właścicielem Liverpool FC. W ciągu 10 lat klub odbudował swoją potęgę, sięgając po trofeum w Lidze Mistrzów w 2019 oraz zdobywając mistrzostwo Premier League w 2020.
Co zmienią fundusze Private Equity w piłce? Krótko mówiąc – wszystko i nic. Ceny biletów zapewne wzrosną, pory meczów będą bardziej dostosowywane do odbiorców z całego świata, a same kluby przeobrażą się w sprawnie działające korporacje. Ale czy tak nie dzieje się już teraz? Być może większa obecność funduszów w piłce zbliży paradoksalnie piłkę do kibiców. Tak jak stało się to w przypadku F1, gdzie obecnie możliwość „wejścia za kulisy” jest większa niż kiedykolwiek. Jak więc będzie? Zobaczymy. Zapewne już niebawem.