Jeszcze przed wybuchem wojny na Ukrainie, wzrost cen w Polsce był i miał być dużym problemem. Mimo to normalizacja inflacji wydawała się kwestią kilkunastu miesięcy. W połączeniu z wysokim wzrostem gospodarczym zagrożenie wykształcenia się stagflacji było znikome. Sytuacja zmieniła się wraz z wybuchem wojny. Wszelkie prognozy gospodarcze straciły na ważności. Dopiero po kilku tygodniach niektóre podmioty podjęły się prognozowania. Jak zatem koniunktura polskiej gospodarki może kształtować się przez najbliższe 2 lata? Czy Polsce grozi stagflacja? Wzbudzona ciekawość czytelnika zostanie zaspokojona w dalszej części artykułu.
Rozbierając stagflację na części
Wpierw należy zdefiniować, czym jest stagflacja i dlaczego jest postrzegana jako zagrożenie. Otóż stagflacja to zjawisko współistnienia przez dłuższy okres dwóch zjawisk: stagnacji gospodarczej oraz utrzymującej się presji inflacyjnej. Jej skutkiem jest przede wszystkim spadek realnych dochodów. Pierwsze znaki świadczące o rozpędzającej się inflacji otrzymaliśmy już w lutym 2020 roku. Pomimo ograniczenia konsumpcji przez gospodarstwa domowe oraz szoku podażowego, uśredniona inflacja w 2020 r. utrzymała się na wysokim poziomie 3,4% rdr. Jak miało się okazać, wartość 2,4% rdr. w lutym 2021 r. była ostatnim z perspektywy 12 miesięcy najniższym poziomem. Miesiące mijały, a inflacja prawie nieustannie rosła osiągając w marcu br. poziom 11% rdr. napędzana głównie, albowiem w 64%, wzrostem żywności oraz cen energii. Poprzedni równie wysoki odczyt miał miejsce dopiero w lipcu 2000 roku, a więc prawie 22 lata temu.
Omówiwszy przeszłość kształtowania się wzrostu cen, zapoznajmy się z przewidywaniami NBP.
Zgodnie z prognozą z marca 2022 r., inflacja CPI w 2022 r. wyniesie średnio 10,8% rdr. (wobec przewidywanych w listopadzie 2021 r. 5,8% rdr.). Dla 2023 r. wartość ta wynosi 9,0% (wobec przewidywanych w listopadzie 2021 r. 3,6%).
W odpowiedzi na rosnącą inflację RPP w październiku 2021 r. zapoczątkowała serię podwyżek stóp procentowych. Doprowadziła w ciągu pół roku do podniesienia stopy referencyjnej z historycznych minimów, tj. 0,1% do 4,5%, czyli wartości najwyższej od 10 lat. Wielu analityków przewiduje dalsze podnoszenie stóp procentowych do poziomu od 5,5% do nawet 8% w 2023 roku (z większością prognoz w okolicach 6%). Wszystkie konsekwencje podnoszenia stóp procentowych wiążą jednak się z negatywnym oddziaływaniem na koniunkturę w Polsce, która ze względu na wojnę i tak straciła na dynamice.
Jak z zepsutym zębem – boli, ale trzeba wyrwać
Są to jednak działania konieczne. Wysoka inflacja nie jest korzystna dla zdecydowanej większości podmiotów w gospodarce i w długim okresie bardzo negatywnie wpływa na korzystną dla nas koniunkturę. Podwyższanie stóp procentowych jest także niezbędne ze względu na znaczne osłabienie kursu Złotego, co podnosi ceny w imporcie. Sytuację pogarsza fakt wzrostu wartości importu o 25,2% rdr. w styczniu b.r., podczas gdy wartość eksportu wzrosła jedynie o 13,5%. Co istotniejsze, kurs USD/PLN w połączeniu z ceną ropy naftowej determinuje ceny paliw w Polsce, a więc cenowy składnik większości dóbr i usług. Drogie amerykańskie dolary oraz ropa tworzą niebezpieczną dla gospodarki pod względem presji inflacyjnej mieszankę. Obrazuje się to podwyżką cen paliw w wysokości nawet o około 50% względem okresu sprzed wybuchu wojny. Optymistycznym spojrzeniem na umocnienie się Złotego podzielił się dyrektor Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP twierdząc, iż należy się spodziewać unormowania się kursu Złotego w rozsądnym horyzoncie czasowym. Niemniej ryzykiem zasilającym dodatkowo inflację, które może wystąpić, jest powtórny wzrost kosztów frachtu morskiego spowodowanego polityką antywirusową w Chinach.
Inflacja w 64% zasilana jest wzrostem cen energii oraz żywności. Czynnikami, które już w styczniu wpływały na coraz wyższe ceny żywności w Polsce, były koszty wytworzenia produktów, opakowań, surowców i półproduktów. Sytuację pogorszył wybuch wojny, który uwikłał jednych z kluczowych eksporterów żywności, Rosję i Ukrainę, którzy dostarczają do globalnego obiegu przede wszystkim oleje słonecznikowy oraz rzepakowy, pszenicę, jęczmień oraz kukurydzę. Ceny tych surowców już tydzień po wybuchu wojny wytyczały nowe szczyty, a ich dostępność zmniejszała się co także bezpośrednio wpływa na kształtowanie się cen w Polsce. Dalsze komplikacje wynikają także z zerwanych łańcuchów dostaw.
Co więcej, już w grudniu zeszłego roku wielu ekspertów poważnie brało pod uwagę uruchomienie się spirali inflacyjnej w Polsce. Sytuacja od tamtego czasu z pewnością się nie poprawiła. Według oficjalnych danych płace w marcu 2022 roku wzrosły aż o 12,4% wobec analogicznego okresu zeszłego roku, kiedy szacunki zakładały 10,5%. Polski Instytut Ekonomiczny (PIE) argumentował, iż Polska z jej rozgrzanym rynkiem pracy jest zagrożona wystąpieniem spirali inflacyjnej bardziej niż inne kraje UE. Niemniej, sytuacja wydaje się normalizować dzięki m.in. potencjalne liczbie 400-420 tys. uchodźców, którzy z dużym prawdopodobieństwem podejmą się pracy zawodowej w Polsce oraz innym wskaźnikom omawianym w dalszej części artykułu.
Stagflacja w pełnym majestacie
Czy poprzez same wysokie poziomy inflacji można się upewnić, iż stagflacja w Polsce na pewno wystąpi? W żadnym wypadku. Aby można było mówić o stagflacji, obok inflacji musi pojawić się stagnacja gospodarcza. Czy taka w Polsce występuje bądź może wystąpić? Nasz kraj na przestrzeni ostatnich 26 lat cechował nieustanny wzrost gospodarczy mierzony PKB rdr. W II kwartale 2021 r. PKB podniosło się o 11,2% rdr., osiągając szczyt w opisywanym okresie. Następnie kwartały III oraz IV tego samego roku odznaczyły się wzrostem PKB rdr. o odpowiednio 5,3% oraz 7,3%.
Jednak aby wykluczyć możliwość wykształcenia się stagflacji, przyjrzyjmy się prognozie NBP:
Zgodnie z przewidywaniami NBP z marca 2022 r. wzrost PKB w 2022 r. wyniesie 4,4% rdr (wobec przewidywanych 4,8% w listopadzie 2021 r.). Dla 2023 r. wartość ta wynosi 3,0% rdr. (wobec przewidywanych 4,9% w listopadzie 2021 r.).
Warto także skonfrontować prognozy NBP z innymi. Eksperci banku Credit Agricole szacują, iż wzrost PKB w 2022 r. wyniesie 3,5%, natomiast Bank Światowy w kwietniu b.r. obniżył prognozę wzrostu gospodarczego Polski w 2022 r. z zakładanych jeszcze w styczniu b.r. 4,7% do 3,9%. Co więcej, wielu bankowych analityków przewiduje, iż tempo wzrostu PKB rdr. spadnie w ostatnim kwartale b.r. do 2-3%. Niemniej biorąc pod uwagę powyższe prognozy, wystąpienie stagnacji w Polsce jest mało prawdopodobne. Warto zarazem przyjrzeć się czynnikom wpływającym na koniunkturę.
Jednymi z nich są inwestycje i nastroje. Według Miesięcznego Indeksu Koniunktury nastroje wśród polskich przedsiębiorstw w marcu b.r. w porównaniu do lutego b.r. polepszyły się. Wartość wzrosła z 93 pkt do 102,4 pkt. Jeszcze lepsze okazały się wyniki za kwiecień kształtujące się na poziomie 108,6 pkt. Pozytywnym zaskoczeniem jest wysokość inwestycji, które zwiększyły się w IV kwartale o 11,7% rdr. Jest to utrzymujący się trend i najlepszy wynik od I kwartału 2015 roku. Wkład inwestycji do wzrostu PKB w ujęciu rdr. wyniósł aż o 2,5 pkt proc. Co więcej, ekonomiści PIE oraz NBP spodziewają się wzrostu inwestycji prywatnych i publicznych do końca 2024 r. Największy wzrost inwestycji w Polsce wynikający z napływu środków z UE będzie zauważalny w latach 2022-2025. Ponadto, bardzo pozytywnym aspektem tragicznej wojny na Ukrainie dla polskiej gospodarki jest przenoszenie zakładów produkcyjnych z Rosji do Polski, co ma skutkować wzrostem inwestycji zagranicznych oraz eksportu.
Niestety, pesymistycznym spojrzeniem na aktualną koniunkturę w Polsce cechuje się natomiast Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych (BIEC), które informuje o dominującej w ostatnich miesiącach tendencji do spadania aktywności gospodarki. Największym zmartwieniem wydaje się spadek tempa napływu nowych zamówień do przedsiębiorstw. Za przyczyny stojące za takim stanem rzeczy BIEC podaje: brak polityki gospodarczej, zaskakiwanie uczestników rynku zmianami w systemie podatkowym oraz niska wiarygodność banku centralnego. Obrazuje się to także częściowo w danych PIE. Barierami o dużym i bardzo dużym znaczeniu w kontekście prowadzenia działalności gospodarczej dla polskich firm są: niepewność sytuacji gospodarczej (74% wskazań w kwietniu, 75% w styczniu) oraz ceny energii (70% wskazań w kwietniu, 70% wskazań w styczniu).
Warto podkreślić, iż znaczenie niedostępności pracowników, kosztów pracowniczych oraz kosztów finansowania były niższe niż w styczniu. Z drugiej strony coraz większą problematycznością okazują się zatory płatnicze oraz niedostępność produktów. Bezpośrednimi konsekwencjami wojny na Ukrainie i sankcji nakładanych na Rosję jest także załamanie handlu zagranicznego z tymi państwami. Dla wielu polskich firm działających na tych obszarach wiąże się to z albo znacznym ograniczeniem działalności, albo jej całkowitym zakończeniem. Warto także odnotować, iż ponad połowa firm budowlanych dostrzega trudności w dostępie do materiałów. Obrazuje to m.in. inflacja PPI, która urosła w marcu b.r. do 15,9%, a która wiąże się z przerzucaniem kosztów producentów na odbiorców końcowych, co widzimy w rosnącej inflacji CPI.
Jak w przeciąganiu liny…
W przeciwdziałaniu wykształcaniu się zjawiska stagflacji polityka fiskalna prowadzona przez państwo jest równie ważna co polityka pieniężna. O ile NBP działa restrykcyjnie, tak w związku z wybuchem wojny polski rząd podjął się ekspansywnej polityki fiskalnej. Członek RPP Rafał Sura podkreślił, iż im luźniejsza polityka fiskalna rządu (za sprawą m.in. obniżki PIT-u z 17% na 12% [przyp. red.]), tym bardziej restrykcyjna musi być polityka monetarna. Jego zdaniem inflacja zakładana przez NBP w dalszym ciągu jest niedoszacowana i należy się spodziewać jeszcze wyższych wartości. W powściąganiu rozluźnionej polityki fiskalnej nie pomaga problem m.in. alokacji milionów uchodźców na terenie Polski oraz zapewnienie im akceptowalnych warunków egzystencjalnych. Dodatkowo dochodzi do tego chęć zwiększenia nakładów na zbrojenia z 2% PKB do 3% w 2023 roku. Warto wspomnieć, iż od m.in. UE do Polski zaczynają masowo napływać środki pieniężne mające zaradzić problemom związanym z uchodźcami. Są to także pieniądze z m.in. Funduszu Odbudowy na dalszy rozwój. Wszystkie te dodatkowe środki są niestety mieczem obosiecznym, ponieważ wspomagają zarówno inflację jak i wzrost gospodarczy.
Czy nadchodzą cięższe czasy?
Biorąc wszystkie argumenty za i przeciw wystąpieniu stagflacji w Polsce można wywnioskować, iż mało prawdopodobnym jest jej wykształcenie się. Sam wybuch wojny, przynajmniej w krótkim okresie, nie powinien doprowadzić naszej gospodarki do stagnacji. Niestety wysoka inflacja wydaje się nie odpuszczać, co nie pozwala jednoznacznie odegnać widma stagflacji. Warto przy tym zauważyć, że sytuacja w naszym regionie, jak i na świecie dynamicznie się zmienia, a liczba czynników, które wpływają na koniunkturę w Polsce, jest bardzo duża. Wojna na Ukrainie od początku wielokrotnie zmieniała perspektywy na zakończenie konfliktu. Aktualnie sytuacja dla zaatakowanego przedstawia się bardziej optymistycznie niż na początku, a co za tym idzie, sytuacja gospodarcza i presja inflacyjna w regionie może poprawić się szybciej, niż wskazują przewidywania. Zarazem możliwość nałożenia embarga na rosyjską ropę, gaz oraz inne surowce może spowodować kolejne pogorszenie perspektyw wzrostu gospodarczego i podnoszenia cen. Do tego dochodzi kwestia działań poszczególnych państw dotycząca m.in. zwiększenia podaży ropy naftowej poprzez dojście do porozumienia z m.in. Iranem.
Jednak jak zostało to napisane na początku, do wykształcenia się stagflacji potrzeba dwóch komponentów: inflacji oraz stagnacji. Objawia się to m.in. spadku realnych zarobków, natomiast te za luty i marzec b.r. kształtowały się w poniżej, lecz w dalszym ciągu w okolicach wieloletniej średniej wynoszącej 3% rdr. co pozwala na optymistyczne spojrzenie w przyszłość.