
Czas pandemii okazał się bezlitosny dla wielu branż, które musiały pogodzić się z dużymi stratami. Nie da się jednak nie zauważyć, że niektóre obszary rynku mają się obecnie lepiej niż kiedykolwiek. Jednym z nich jest sektor biotechnologiczny, który stał się tematem numer jeden wśród znacznej części inwestorów w 2020 roku.
Informacja o wynalezieniu szczepionki przeciw Covid-19 stała się punktem kulminacyjnym fali zainteresowania biotechnologią. Wiele firm ma potencjał na sukces, a świadomi tego inwestorzy mogą liczyć na ponadprzeciętne zyski w tym obiecującym sektorze. Naszą uwagę zwracać powinny spółki, które są oryginalne i znajdują swoją niszę — właśnie taki jest wrocławski start-up Bioceltix.
Tu liczy się pomysł
Bioceltix planuje debiut na NewConnect w drugim kwartale 2021 roku. Działalność firmy ma charakter badawczo-rozwojowy, a jej produkty nie zostały jeszcze wprowadzone na rynek. Bioceltix podkreśla, że faza start-up’owa w sektorze biotechnologii jest znacznie dłuższa niż w przypadku innych branż. Spowodowane jest to koniecznością przeprowadzenia wieloletnich badań.
Naukowcy z Wrocławia pracują nad nowymi rozwiązaniami w obszarze leków weterynaryjnych przeznaczonych dla kotów, psów i koni. Innowacyjność produktów polegać ma na terapeutycznym zastosowaniu komórek macierzystych, które wcześniej wykorzystywane były tylko w leczeniu ludzi. Pomysłodawcą rozwoju leków dla zwierząt zawierających komórki macierzyste jest Łukasz Bzdzion – współzałożyciel i prezes Bioceltix. Według doktora Pawła Wielgusa, członka zarządu i współzałożyciela spółki, pomysł rozpoczęcia takich prac budził zdziwienie.
– Dla zwierząt w tamtym czasie nie istniały żadne procedury, regulacje czy wytyczne dotyczące zastosowania komórek macierzystych. Dlatego wiele osób patrzyło na nas ze zdziwieniem. Na szczęście wizja i determinacja Łukasza Bzdziona oraz jego doświadczenie zdobyte w Instytucie Immunologii i Terapii Doświadczalnej Polskiej Akademii Nauk, doprowadziły do założenia firmy. To wtedy właśnie pojawiła się myśl, żeby wykorzystać naukową wiedzę do leczenia zwierząt. Zawsze będziemy podkreślać, że nasze pierwotne motywacje dalece wykraczały poza biznes, ale trzeba też oczywiście pamiętać, że bez biznesowego uzasadnienia nasza działalność w dłuższym terminie nie byłaby możliwa. – mówi w rozmowie z Profit Journal dr Wielgus.
Pandemia nie stanęła na drodze
Prace badawcze mogą być efektywne tylko w przypadku, gdy uda się uzyskać odpowiednie fundusze. Paweł Wielgus zwraca uwagę, że biotechnologia jest dziedziną, która wymaga relatywnie większych nakładów finansowych. Światowi liderzy branży otrzymywali wsparcie od inwestorów liczone w miliardach dolarów, ale, jak się okazuje, takie kwoty nie są niezbędne do stworzenia skutecznego leku dla zwierząt.
– Biotechnologia weterynaryjna ma bardzo dobry stosunek potencjalnych korzyści do nakładów i ryzyka. Mówiąc prościej – rynek jest wciąż bardzo duży, a koszty zdecydowanie niższe, szczególnie w odniesieniu do badań klinicznych. Dlatego nasze zapotrzebowanie na kapitał jest niższe niż w przypadku rozwiązań dla ludzi. – podkreśla.
Od powstania spółki w 2016 roku Bioceltix zebrał już około 5 mln dolarów (od inwestorów indywidualnych oraz z programów finansowanych z budżetu państwa). Co ciekawe, pandemia nie tylko nie utrudniła procesu, a wręcz zwiększyła zainteresowanie całą branżą. Zamieszanie wywołane COVID-19 nie spowodowało opóźnień w realizacji projektów. Dla spółki był to czas intensywnego rozwoju oraz poszerzenia swojego zespołu. Zdaniem Wielgusa, który pełni również funkcję prezesa zarządu funduszu inwestycyjnego Kvarko, kluczową kwestią w pozyskiwaniu środków w sektorze biotechnologii jest posiadanie klarownej wizji. Inwestorzy potrzebują mierzalnych i dobrze zdefiniowanych kroków milowych, a również przekonania o istnieniu realnej i niezaspokojonej potrzeby na rynku.
Bioceltix nie mogło skorzystać z współpracy z CDMO[1], ponieważ większość takich przedsiębiorstw skupia się na rynku leków przeznaczonych dla ludzi. W 2017 roku spółka planowała wyprodukowanie pierwszej partii leków do badań klinicznych, jednak nie znalazła żadnej wytwórni spełniających stawiane wymagania. Sytuacja ta zmusiła wrocławską firmę do stworzenia własnej wytwórni, dzięki czemu ma ona możliwość uruchomienia własnej działalności usługowej.
[1] z ang. Contract Development and Manufacturing Organisation, przedsiębiorstwo oferujące swoje usługi badawczo-rozwojowe.
Jakie wyzwania stoją przed końcowym produktem?
Bardzo ważną kwestią dla organizacji pozostają także procedury organów decydujących o tym, które leki ostatecznie trafią na rynek. Bez spełnienia wymagań stawianych przez regulatorów wysiłek i pieniądze przeznaczone na badania mogą zostać zmarnowane. Jednak czy procedury dla leków weterynaryjnych są identyczne jak dla leków przeznaczonych dla ludzi? Okazuje się, że nie, pomimo wspólnej zasady – „po pierwsze nie szkodzić”. Ta sama pozostaje także kontrola jakości produktu, a jak twierdzi Wielgus, Bioceltix zawsze stosował wymogi używane w przypadku leków dla ludzi. Producenci leków skierowanych do zwierząt mogą liczyć na krótsze i mniej skomplikowane fazy rozwojowe, a jako przykład firma podaje mniej zarysowaną fazowość badań klinicznych. Ważną różnicą w obu przypadkach pozostają kwestie etyczne i prawne, ponieważ zwierzęta nie są w stanie udzielić świadomej zgody na udział w testach lub badaniach klinicznych.
Kiedy mówimy o start-upie, warto zapoznać się nie tylko z planami i otoczeniem, w jakim działa dane przedsiębiorstwo, ale także z jego produktem od strony technicznej.
– W naszych lekach aktywnym składnikiem farmaceutycznym są mezenchymalne komórki macierzyste. Takie komórki są dorosłe i zasadniczo nie potrafią się różnicować w inne tkanki. Odchodzimy więc od narracji typowej dla medycyny regeneracyjnej. Wykorzystujemy natomiast inną, bardzo ciekawą cechę takich komórek, mianowicie ich działanie immunomodulujące i przeciwzapalne. Jeśli taka komórka znajdzie się w miejscu, w którym rozwija się stan zapalny, to zaczyna komunikować się z otoczeniem, powodując jego wycofanie. Oczywiście w rzeczywistości ten proces jest zdecydowanie bardziej skomplikowany i wymaga przygotowania komórek w odpowiedni sposób. Warto popatrzeć na to właśnie z tej perspektywy, gdyż pozwala ona zrozumieć, dlaczego zajmujemy się chorobami o podłożu zapalnym i autoimmunologicznym, takimi jak zapalenie stawów, zapalenie dziąseł czy atopowe zapalenie skóry. – przybliża działanie leku naszym Czytelnikom Paweł Wielgus.
Jeżeli lek zostanie dopuszczony na rynek, to jego cena może okazać się wyższa od leków chemicznych obecnie dostępnych. Powodem takiej sytuacji mają być kosztochłonność i poziom skomplikowania użytej technologii. Niemniej jednak wyższa cena ma być rekompensowana lepszą skutecznością leku, która powinna pozwolić na zakończenie procesu leczenia przy użyciu mniejszej liczby dawek.
Jak wygląda rynek?
Biotechnologia staje się coraz gorętszym tematem wśród inwestorów na całym świecie. Duży wkład w ten proces miała walka z koronawirusem i oczekiwanie na zwycięzcę wyścigu o stworzenie skutecznej szczepionki. Wielgus zwraca uwagę na fakt, że branża biotechnologiczna może pomóc w rozwiązywaniu najważniejszych problemów, z którymi zmaga się obecnie świat – zmiany klimatu, produkcja żywności czy tworzenie nowych leków.
Według danych przytaczanych przez spółkę, udział leków biologicznych w rynku farmaceutycznym w 2020 roku wyniesie 28 proc., a w 2022 roku wydatki na leczenie zwierząt domowych w Stanach Zjednoczonych i Unii Europejskiej osiągną poziom 30 miliardów dolarów.
W przyszłym roku Bioceltix planuje zasilić szeregi spółek z branży biotechnologicznej notowanych na NewConnect. Firma z Wrocławia liczy, że wejście na giełdę pozwoli jej uzyskać większą wiarygodność w oczach partnerów, a także zapewni dostęp do inwestorów instytucjonalnych.
/Artykuł powstał we współpracy z Pawłem Wielgusem, członkiem zarządu Bioceltix./